wtorek, 30 października 2007

Przemyslenia z beczki wtorkowej

Pieknie jest sie obudzic i stwierdzic, ze sie wczoraj bylo glupim a dzisiaj jest sie madrzejszym (chociazby o taka poranna rewelacje).

Polityka mi jeszcze nie spedza snu z powiek, ale jesli dalej bede musiala co tydzien tyle czytac, to plan przeczytania Bastionu do swiat bedzie musial zostac przesuniety na swieta wielkanocne. Dobrze, ze wiekszosc z tego, co czytam jest interesujaca i wciagajaca. Ludzie z ktorymi to omawiam sa duzo mniej wciagnieci ode mnie, ale mnie to nie przeszkadza. Tematy polityczne moge omawiac przeciez w dowolnych ilosciach z czytelnikami tego bloga. Wszystkich ich znam i wiem, ze nasze dyskusje bylyby na wyzszym poziomie niz milczenie moich grup na seminariach.

Za to ekonomia mnie dzisiaj zgubila w sposob niepozadany. Caly wyklad przesiedzialam zastanawiajac sie czy aby na pewno ciagle mowimy po angielsku. Solow i Lewis powinni zostac ukarani za swoje wykresy bedace modelami wzrostu ekonomicznego. Wykresy = matematyka. A matematyka zdecydowanie nie rowna sie szczesliwa ja. Ale z tego, co pokazuje podrecznik - jest nadzieja. Nadzieja na wiecej pisania esejow niz uzywania kalkulatora.


Moj blog twierdzil ze mieszkam w Californi i ze posluguje sie czasem jakims-tam Pacyficznym. Niech sie buja. Zmienilam sie na Londyn.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

polityka wciaga jak czarna dziura i silnie uzaleznia.
lepsze to niz papierosy:)

Anonimowy pisze...

Z Twoja ekonomia jak z moja chemia. Ale spoko spoko, jakos przetrwasz :D Wazne, zeby nie bylo za duzo funkcj, potem bedzie z gorki ;)
Polityka sie u nas uspokoila, juz nie czekamy z wypiekami na twarzy na Fakty. Jakiez to dziwne :P

Mua