środa, 19 grudnia 2007

Dom, laptopy i koty

Faaker pojechal do laptopowego sanatorium, wiec ucze sie klawiatury domowego komputera. Z ogromnym zaskoczeniem uswiadomilam sobie, ze Faaker skonczyl juz trzy lata i czwarty rok zycia i pracy dla mnie uplywa mu od jesieni. Alez ten czas leci. Nic dziwnego, ze czasem sie mi buntuje. Tez bym sie po takim czasie buntowala.

Jestem w domu i Cicik mimo, ze mnie kocha nie chce ze mna spac w lozku. Co wieczor sie przymierza i co wieczor idzie za Lolo w jakas cudza posciel. Najwazniejsze jednak ze sie lubi miziac i nie ucieka przede mna. A swoja droga oba sa piekne jak nigdy. Zima im sprzyja. Lolo wyglada jakby wybieral sie na wyprawe do Norwegii, a Duende wreszcie wyglada jak Birma z ksiazek o kotach. Sa boskie. Zrobie im zdjecia w najblizszej przyszlosci (choc przyznam ze swiatlo na dworze nie sprzyja tego typu zabawom) i sami zobaczycie.

Ide myslec o domkach z piernika i prezentach!

piątek, 14 grudnia 2007

Lece, bo chce

Pakowanie zajelo mi rekordowy czas 40 minut. Nikt nie ucierpial.

Chociaz musze przyznac, ze pierwsza przymiarke do pakowania zaczelam wczoraj i wygladala mniej wiecej tak:

Weszlam do pokoju. Rozejrzalam sie, zajrzalam do szafy i szuflad. Ciezar egzystencji i wizja pakowania mnie przytloczyly, wiec poszlam sobie zrobic zasluzonej herbaty. Po przerwie wrocilam i wyjelam walizke. W myslach porownalam objetosc tego, co chce zapakowac i pojemnosc walizki i stwierdzilam ze czas na prywatny samolot - tam na pewno nie bedzie restrykcji. Porownywanie mnie wykonczylo mentalnie wiec udalam sie do kuchni na brownie. Zjedzenie brownie zmotywowalo mnie do dalszej ciezkiej pracy, wrocilam zatem do pokoju pelna entuzjazmu i energii, ktore opuscily mnie gdy znalazlam karton, o ktorym wczesniej zapomnialam. Tak oto porzucilam wczoraj pakowanie nie wsadzajac nawet jednej rzeczy do torby, ale nie mozecie powiedziec ze nie probowalam.

Dzisiaj nie bylo juz ucieczki, a poza tym wszystkie zasoby jedzenia i picia zostaly wykorzystane w trakcie bolesnego procesu ladowania walizki w dniu wczorajszym. Zmobilizowana angielskim sniadaniem i trzymana w budynku przez przerazliwa zime (+2 stopnie...brr...) uwinelam sie w 40 minut bez wpadania w walizke i z tylko jednym polamanym paznokciem. Mozecie mi pogratulowac.

Rodzino! Nadchodze!
Polsko! Nadchodze!
Ciciku! Mamusia wraca!

czwartek, 13 grudnia 2007

Moj wlasny daemon

3/2 (bo jest bardzo pozno)


Konczy mi sie terminarz - zostaly tylko trzy zdjecia.

Koncza sie zapasy Ciasteczek Korzennych.
Konczy mi sie plyn do szkiel kontaktowych.
Konczy mi sie Kalendarz Prawie Adwentowy (!!)
Skonczyly mi sie ksiazki po polsku.

Wniosek?

Czas do domu.

poniedziałek, 10 grudnia 2007

5

1. Sankcje ekonomicznie nie wywieraja zadnego wplywu pod warunkiem ze sa polaczone z dyplomacja lub interwencja militarna. Omow.
2. Czy jest sens zachowac idee obywatelstwa poza panstwem? Czy idea "obywatela swiata" ma logiczne uzasadnienie w obecnych czasach?
3. Jaki wplyw ma edukacja i ograniczenie "child labour" na rozwoj ekonomiczny w krajach rozwijajacych sie?

Mam pelno rzeczy na glowie poza czapka, oczywiscie. Mysli mi sie klebia z predkoscia przynajmniej swiatla pod stosem dzis nieczesanych, rudych wlosow. Lataja od ucha do ucha i odbijaja sie glosniejszym badz cichszym echem. Od tego myslenia az sie czuje dzis zmeczona i musialam kupic sobie caly zapas brownie. Mysle o esejac, mysle o ksiazkach. Biblioteka jest zle zorganizowana i skladam postulat o to, aby wszystkie ksiazki na swiecie mozna bylo rowniez dostac w wersji elektronicznej. Bo powiedzcie mi jak mam do walizki spakowac osiem ksiazek o obywatelstwie i jego problemach w dobie globalizacji, kiedy kazda wazy okolo kilograma? Plus 7kg laptopa, cztery kilo ksiazki z ekonomii plus nastepne 2,5 materialow o sankcjach ekonomicznych i ich efektywnosci. Obawiam sie ze wlasnie tym sposobem wyczerpalam limit bagazu nie pakujac ani jednej pary skarpetek. Nie wspomne juz o tym, ze dobrze by bylo wziac tez moze jakis sweter - w koncu w Polsce zima. Bo jakos bez butow na sile moze dam rade.

Ide poczytac Zorze Polnocna, bo jeszcze chwila nad kserokopiarka i przysiegam ze ktos bedzie zalowal ze mi zadano tyle zadania na Swieta.

czwartek, 6 grudnia 2007

9

Taki wrecz domowy balans wewnetrzny mnie ogarnal. Pelen spokoj i absolutne zero stresow, ktore spedzalyby mi sen z powiek.
Moze to dlatego, ze upieklysmy wczoraj z Anita piernik i zrobilysmy zupe i obie te misje zakonczyly sie sukcesem. Piernik mnie juz nie przeraza i z przyjemnoscia zrobie wiecej piernikow w przyszlosci. Moze i ciasto czekoladowe w chmurce by nam wyszlo? Slodkie rzeczy bardzo dobrze dzialaja na samopoczucie.


A teraz niech mi ktos powie co sie stalo, ze nagle caly blogspot jest po angielsku? Nie mam zadnego problemu z angielskim (serio!) ale wole piszac po posku miec menu po polsku. A poza tym fajnie jest sie porozumiewac w swoim ojczystym jezyku, nawet jesli jest to tylko komunikacja z menu wlasnego bloga.

A za 9 dni jade do domu. Zobaczcie jak ten czas szalenczo ucieka.

wtorek, 4 grudnia 2007

(wlasnie odkrylam, ze posty wcale nie musza miec tytulow)

Nie mam linijki, nozyczek ani cyrkla. Marny ze mnie uczen. Wydaje mi sie ze bez owych przyborow nie mam szans na kariere w inzynierii. Dobrze, ze mnie wystarczy umiejetnosc wyslawiania sie, generalna erudycja i Karl Marx pod pacha. Linijki i nozyczki sa passe, chyba ze sie otwiera nowe autostrady. Cyrkle przydaja sie tylko w planowaniu podboju nowych ladow. Przezyje bez.

A moze jeszcze zostane lobbysta? Albo innym aktywista. Albo dziennikarka?
Z niecierpliwoscia czekam na maila z okolic Lodzi. Przeprowadzam test na sobie i na wolnosci slowa w mediach. Bede Was informowac o wynikach.

Swieta za 20 dni. Dom za 11. Jest mi dobrze.

niedziela, 2 grudnia 2007

Click!

dla wszystkich tych troszke do tylu
(przyznam ze jeszcze nie wiem czy warto - przekonamy sie)