sobota, 31 stycznia 2009

Przeprowadzam sie intensywnie

Caly dzien sie dzisiaj przeprowadzalam.

Problem re-emigracji sie rozwiazal z samego rana po ostatniej notce. Ryanair nie bedzie od konca marca oferowal polaczenia Bristol-Katowice. Zostalismy zeslani do Krakowa na pomaranczowe EasyJety. I wbrew pozorom nie narzekam - dodatkowe piec kilo bagazu jest wlasciwie nagroda, a nie kara. Tym bardziej, ze ceny podobne. Ale jakis smutek zostaje - mialam tak blisko na lotnisko.
Guru pojechalo do domu i mi nie moglo pomoc sie przeprowadzic. Ale morze wzywalo guru bardzo i nie bede sie z morzem mierzyc. Tym bardziej ze przeprowadzanie sie wcale nie jest az takie kuszace. Efekty sa za to niesamowite. Mam teraz tyle miejsca ze moge sie turlac po podlodze. I sie turlam w przerwach w rozpakowaniu. A w wolnym czasie od turlania spedzam caly czas z Oscarem i Anita i jest tak, jak bylo w St.Clare's. Tylko pana Lazdy brakuje. Chyba napisze do niego na Facebooku zeby pozbieral swoj genialny tylek na swoj genialny motor i wpadl do nas, bo jest swietnie.

Mam Total Film a na okladce jest Wolverine. Zycie jest dobre. Mam tez niestety katar, ktory juz prawie zniknal. Po raz kolejny stara zasada reklam 'Zywca' sie sprawdzila - 'prawie' robi wielka roznice.

środa, 28 stycznia 2009

360 stopni

A dokladnie 367 i nie stopni a stron. Zadanie dzis, do przeczytania na dziewiata rano w piatek. Dobrze, ze zmienilam grupy - z 10.00 w czwartek na 9.00 w piatek bo moglabym nie zdazyc.
(sarkazm rzeczywiscie nie dziala w pismie...)
Wesole jest zycie zainteresowanych polityka. Ameryko nadchodze. Chcialam jeszcze dodac, ze to jest czytanie pt. 'Wprowadzenie do przedmiotu' czyli zadne konkrety i nic przerazajacego. Boje sie popatrzec w program co bedzie potem.

Dlaczego nie moge sobie po prostu usiasc z chipsami i sokiem jablkowym przed piatym sezonem House'a?

Nowe zeszyty mnie za to bardzo cieszyly - to wielki plus nowego termu i nowych przedmiotow... Hmm... Patrzac na sterte czytania na moim lozku to zeszyty sa chyba jedynym plusem jaki mi teraz przychodzi do glowy.

Co sie stalo z Ryanairem w kwietniu? Czyzby wszyscy nagle postanowili wyemigrowac ponownie? Re-emigracja czy co?

wtorek, 27 stycznia 2009

8.52 rano

Firefox sie sprawdza jak najbardziej. Troche jest inny i ma to posmak nieznanego i ekscytujacej nowosci wiec wszystko jest dobrze. Nieznane i nowe jest ekscytujace czyli jest super.

Poczta z Anglii do Anglii idzie mniej wiecej tyle samo ile z Anglii do Polski (i odwrotnie). Witaj Unio Europejska - w tym sensie wszyscy jestesmy jednym krajem. Mialam dzisiaj o dziewiatej rano prezentacje z hiszpanskiego. Obudzilam sie, spojrzalam na radio a tam... 8.52. Witajcie w swiecie zle nastawionych budzikow. Jaki przezylam piekny poczatek nowego termu. Dzieki temu okazalo sie rowniez, ze wszystko da sie zrobic w biegu - ubrac sie myjac zeby, myc zeby zakladajac buty, zakladac buty i scielic lozko, scielic lozko i biec na zajecia (to ostatnie dopiero bylo trudne!). Nauka plynie z tego poranka taka, ze musze uwazniej nastawiac budzik, najlepiej patrzac na to co robie.

Poza tym bede chodzic spac przed 24.00. Ale to dopiero od jutra, bo dzis juz na to nie ma szans ze wzgledu na dalekosiezne zarowno czasowo jak georgaficznie plany.

Planujemy mrocznie mieszkanie. Juz sie nie moge troche doczkekac przyszlego roku.

niedziela, 25 stycznia 2009

Dla Moony'ego

Guru kombinuje i to kombinuje w dzinsach. Moony na razie lepszego zdjecia niestety nie mam. A to mi sie podoba ze wzgledu na to ile sie na nim dzieje. Jakies mlotki, jakas flaga, swiatla, zdjecia.
Zrobil OscillatingGibbon.

Mam Mozille Firefox i w ogole nie rozumiem co sie dzieje... Ale na razie ten ryzy lisek zgadl wszystkie adresy internetowe jakie chcialam odwiedzic.

Spedzam dzisiaj dzien ze soba. I z House'em. A potem moze jakies kino.


wtorek, 20 stycznia 2009

Nowosci Bristolskie i swiatowe

Bristol zalany jest sloncem. Co prawda codziennie rano slysze przez chwile deszcz, ale do czasu kiedy wyjde na zewnatrz pozostaja po nim tylko wspomnienia i kaluze. Anita biega jak szalona i przez najblizsze dwa tygodnie ma istne urwanie glowy. Ciekawe czy znajdzie tam gdzies czas dla mnie. Oscar udaje ze przyszlosc nie nadejdzie. Katy wlasciwie caly dzien siedzi w bibliotece (sesja wrogiem studenta). Sophie wprowadza sie do nas w sobote. A Charlie'emu bardzo dobrze w niebieskich dzinsach. Serio. Bardzo. To takie podstawowe informacje z ostatnich dwoch dni, zebyscie wszyscy byli na biezaco. O, i Oli mnie nawiedza (jeee!). I moze Moony tez (jeeeee!). Tylko musi skopac tylek chemii i fizyce a potem moze sie zapakowac do najblizszego Ryanaira i odwiedzic stare, ustatkowane, tradycyjne, angielskie smieci.

A ja? Ja probuje bardzo usilnie i z bardzo srednim skutkiem napisac esej o globalizacji. Idzie mi srednio i po raz nie wiem juz nawet ktory z kolei w zyciu postanawiam, ze nastepne eseje napisze z duzo wieksza uwaga i pieczolowitoscia. Bo w tych na kazdym kroku wyplywa lenistwo. A przynajmniej mnie sie tak wydaje patrzac na te swoje wypociny. Dobrze, ze hiszpanski mi idzie dobrze bez zadnych wyrzutow sumienia.

Ide pisac dalej, zeby potem moc z czystym sumieniem (ehm...) wypic jednego drinka i ponarzekac na brak weny.


O! Obama!
(teraz sie okaze czy bylo o co robic cale halo. osobiscie trzymam kciuki bo zadanie nielatwe. preferencje polityczne maja z kciukami niewiele wspolnego - realizm mowi ze sie przydadza)

sobota, 17 stycznia 2009

?

Mam oczywiscie o 3 kg bagazu za duzo. I nie mam tuszu w drukarce, wiec nie moge wydrukowac biletu. Ale mam na to makowki i olimpiade z geografii z I klasy gimnazjum. Podobno kiedys wiedzialam jak sie nazywa ciesnina prowadzaca do zatoki perskiej (i nie piszcie mi w komentarzach, bo do google earth moze wpisac kazdy). Podobno najubozsza w wode jest Australia. Cale zycie sie czlowiek uczy.

Anglio, nadchodze. Moze nie jest ze mnie Wilhelm Zdobywca, ale zawsze cos nie?

niedziela, 11 stycznia 2009

O tym i o tamtym, slowem miks

Mam cala sterte literatury (w szerokim tego slowa pojeciu) przy lozku:
- Tori Amos Comic Book Tatoo
- International Relations Theories
- Communist Manifesto
- Album Polska Ginaca
- 'Prezydenci' Longina Pastusiaka
- nowego, styczniowego KOTa

Świat krzyczy ze nie pisze eseju, choc wczoraj przyszla do mnie, stojac (stalam ja, nie ona) w kolejce po Wyborcza, inspiracja. Konflikt w Gazie i rezolucja ONZ zapalily ta lampke, ktorej mi od srody brakowalo. I jak przez 48 godzin nie umialam wybrac pytania na esej, tak stojac w tej nieszczesnej kolejce splynal na mnie nie tylko wybor pytania ale i caly motyw przewodni eseju. Tak mnie to zmeczylo, ze uznalam sobote jako dzien pelen pracy intelektualnej. Reszte dnia nie robilam juz nic. A teraz siedze i mysle od czego zaczac. Slowo 'globalizacja' powoduje ze mam ciarki obrzydzenia na plecach. Ile razy mozna dyskutowac o globalizacji? Co to zmienia? Ale jak mus, to mus. A pomysl na esej jest dobry. Zniszcze globalizacje, zniszcze ONZ (ktos sie tym powinien zajac), zniszcze 'pokoj na swiecie' wraz z rownioscia. Wszyscy jestesmy politycznymi egoistami i to wlasnie panstwo jest najwazniejsza jednostka na arenie miedzynarodowej. Nie ONZ, nie Unia Europejska, nie Oxfam i inne LiveAid. Sorry, Bono. Bez wsparcia konkretnych glow, konkretnych panstw nic nie zdzialamy. I o tym bedzie moj smutny esej.

Lolo byl dzis na spacerze na sniegu. Okazalo sie, ze tak naprawde nie jest norweskim lesnym. Jest chyba syjamskim dzunglowym, bo snieg mu nie przypadl do gustu. Juz nie mowiac o minusowej temperaturze.



I na koniec cos z zupelnie innej beczki - Chorzow troszke sentymantalny:

czwartek, 1 stycznia 2009

Pretty Good Year

Zgodnie z postanowieniem nowo-rocznym z przeterminowanego juz rocznika 2008 powinnam sie podsumowac. Znalazlam cala liste postanowien nowo-rocznych, ktore to poczynilam z poczatkiem poprzedniego stycznia i nie mam jakos odwagi w nie zajrzec. Pytanie tylko brzmi tak: jesli nawet nie jestem sobie w staie przypomniec swoich postanowien to czy mogly byc wazne?

Zatem rok 2008 przyniosl mi cala mase doswiadczen i emocji, zarowno pozytywnych jak i negatywnych. Zakonczylam pierwszy rok studiow, ktory utwierdzil mnie w przekonaniu ze zycie w akademiku zaliczylam juz w liceum (wiec czulam sie ewolucyjnie wyzej niz przecietny wspolkolator). Poza tym studia ok - rok 1 bez zadnych rewelacji i rewolucji. Polityka wciaga jak najgorsze bagno, ale rok drugi rozpoczety w pazdzierniku od razu zaczal sie ciekawiej. Ciekawiej zarowno pod wzgledem akademickim (viva Machiavelli i niech zyje UE) jak i towarzyskim (parapetowa u Anity jako test naszej przyjazni, mr. Clift jako test a moze eksperyment moj i jego (na razie wypada pozytywnie gdyby ktos byl wyjatkowo wscibski i dociekliwy), Max jako test na moja cierpliwosc, ktory niestety oblalam i nie mam zamiaru powtarzac. Dzialo sie przez te ostatnie miesiace, oj dzialo. Poza tym wlasciwie co miesiac czegos nowego sie nauczylam i dowiedzialam glownie o zyciu, ludziach i samej sobie. Szukanie wlasnego lokum bylo niesamowitym doswiadczeniem - krew, pot i lzy doslownie. Samotna wycieczka do Mediolanu i szal zakupow, doswiadczenia reportersko-fotograficzne z Chorzowa, Toskania w nieco innym stylu i pod nieco innym katem. Umknal mi w zyciu nie wiedziec dlaczego ktos wazny, ale zyskalam przynajmniej trzy nowe wartosciowe osoby w moim otoczeniu. Kupilam za duzo butow i za malo czytalam o polityce. Zbyt malo czasu poswiecilam na nauke a zbyt wiele na IMDb. Na polu filmowym swoja droga nie jestem w stanie wyroznic najlepszego badz najgorszego filmu - w kinie widac tez duzo sie dzialo. No i pojawil sie dr. House w moim zyciu, wypelniajac chwilowa pustke po Desperate Housewives. Rok muzycznie zaczelam sluchajac Yesow i na Yesach tez ten rok zakonczylam, ale rozwijam sie i przeszlam jeszcze ze dwie inne muzyczne fazy w tym roku, a teraz mnie czeka edukacja od pewnego saksofonisty i juz sie boje tej ilosci jazzu i bluesa przez jaka zostane przepuszczona. Filmowo zaczelam Walle'em a kinowo zaczne Madagaskarem. Jakis regres? Nie, po prostu dobra zabawa, bo to jest haslo przewodnie na 2009. Plus eseje, oczywiscie ;) I to takie krotkie podsumowanie. Nie sposob zmiescic w jednej notce calego roku - wtedy nie bylo by sensu pisac tego wszystkiego przez caly ostatni rok, prawda? Ale ogolem rok byl calkiem dobry.

A teraz ide skonczyc jesc swoje ciacho (ostatni kawalek made by Maman zaraz przed wylotem na Kube - niektorym to fajnie).

Idzcie przytulic 2009. Juz nazywa sie lepiej niz 2008.

edit: Ilosc slow napisanych do esejow: 1500
(przy ogolnym celu ~ 5, 500 - czemu mnie nikt nie poprawil w ostatnim poscie?!)