czwartek, 28 maja 2009

Plaza

Prosze, oto plaza:

poniedziałek, 25 maja 2009

Niepotrzebne fakty

Czy wiecie, ze na pomniku przedstawiajacym postac historyczna na koniu, kon ma duzo wieksze znaczenie niz tylko dodawac przedstawianemu bohaterowi wysokosci i postury? Z konia mozna podobno odczytac to w jaki sposob zmarla dana postac. Jesli kon ma podniesione przednie kopyta dany bohater zmarl w boju. Jesli tylko jedno kopyto jest podniesione zmarl od ran poniesionych w walce. Jesli wszystkie kopytka rumaka sa na ziemi, to znaczy ze bohater zmarl z przyczyn naturalnych. Dynamiczne pomniki sie takim, co to zmarli w lozku nie naleza. Coz za niesprawiedliwosc swiata. Pytanie tylko ile w tym fakcie prawdy? Musze poszukac jakichs konnych pomnikow w okolicy i przeprowadzic dochodzenie historyczne. Tata by wiedzial.

Skonczylam Solaris i wzielam sie za Miasto Slepcow. Poza tym skonczylam tez serek i jogurty i cos mi mowi, ze czas na jakies zakupy bo jutro moze sie okazac ze jestem bez lunchu. Dobrze, ze Guru mnie dzis karmi, wiec nie mam sie czym przejmowac.

A w Natoma w Kansas prawnie zakazane jest rzucanie nozami w mezczyzn ubranych w garnitury w paski. Kochajmy Stany Zjednoczone za ich absurdalne przepisy.

(sprawdzilam w slowniku i wiem, ze niepotrzebne pisze sie razem chociaz moj rozregulowany instynkt ortograficzny podpowiadal inaczej)

sobota, 23 maja 2009

Wafelka chce

Ciagle mam aliena w rece. Dodatkowo czytam Solaris, wiec aleny w pewnym subtelnym sensie nawet pasuja. Ciekawe czy przez najblizsze trzy lata bede kazda notke zaczynac od informacji o posiadaniu aliena. Alien jest dzis lekko zolty i bardzo swedzi. Eksperci mowia ze sie goi.

Mialo byc jak tytul notki wskazuje o wafelkach. Otoz z wafelkami w tym pieknym kraju, o ustabilizowanej demokracji i herbaty z mlekiem, jest tak, iz ich nie ma. Po drugiej stronie kanalu, troszke w kierunku wschodnim az sie roi od wafelkow. Princessy, Prince Polo, Grzeski czy inne Danuski kusza przecietnych obywateli z bilboardow, telewizji, dlugich polek superkarketowych i przy kasach. Tutaj, po drugiej (pomylonej jakiejs) stronie stronie wody i ulicy natomiast kroluje czekolada. Wafelki owszem sa - w KitKatach, ale taki Kitkat to sie moze ewentualnie schowac przy rodzimej produkcji czekoladowo-wafelkowej pod postacia Princessy Mlecznej. Zapytacie jaki to ma zwiazek z czymkolwiek? Bierz Cadbury i nie narzekaj, dziewczyno. Otoz, jak sie okazuje ja jednak lubie wafelki. Znalazlam w Tesco w centrum polska polke i kupilam sobie Princesse na otarcie lez implantowych (nie pytajcie) i zastesknilam za prostym, czekoladowym wafelkiem. Oficjalnie zatem Princessy (i im podobne wyroby) dolaczaja do elitarnej listy produktow za ktorymi tesknie. Lista na dzien dzisiejszy wyglada tak:

- gazowane wody smakowe (szczegolnie pomaranczowa)
- wafelki czekoladowe (np. Princessa Mleczna)

Polonia w Bristolu, sadzac po polce w Tesco, teskni glownie za bardziej podstawowymi produktami. Na polce bylo Magi firmy Winiary, ogorki kiszone, flaki, gluasz i barszcz czerwony w proszku. A na oslode soki Costa, jeden Tymbark, budyn instant i Princessa. Dziwna ta Polonia.

czwartek, 21 maja 2009

(Nie)blyskotliwa notka

Mam aliena w rece i reka mi najpierw od tego zsiniala, potem sie obsiniaczyla, a dzisiaj moglam zdjac bandaz wreszcie i zobaczyc jakie to szkody poczynilam sama sobie. Czego to ludzie nie wymysla zeby sie samo-okaleczyc. Na razie nie widze zadnych efektow ubocznych, ale okres przejsciowy to pierwsze 4 miesiace, a nie pierwsze 40 godzin, wiec nie bede jeszcze niczego oceniac. Poza tym mam bardzo wyrazne wspomnienie tego, jak sie czulam dwa dni po usuwaniu osemek i wiem, ze potem bylo tylko gorzej. Jestem realistka. I mam kolejna ceche wspolna z Cicikiem - obie jestesmy zaimplantowane.

Jesli nie implant to podobno pozostaje mi 'maczeta'. Nie pytajcie o wyjasnienia, bo to zbyt skomplikowane. Z tego co zrozumialam to chodzi o jakies amazonskie rybki.

Mam niejasne wrazenie, ze mialam pomysl na bardzo blyskotliwa notke. I tak byla blyskotliwa ta mysl, ze nie udalo mi sie jej zatrzymac i teraz dryfuje gdzies i czeka az kolejny rybak ja pochyci w siec swoich skomplikowanych mysli.

Dostalam od Guru kwiatki z okazji 6 miesiecy. Guru przyszlo w swoich nowych jeansach i porwalo mnie do kina. 6 miesiecy to nieduzo, ale i duzo z drugiej storny. Zyczylismy sobie na razie jeszcze raz tyle i zeby bylo tak samo odjazdowo.

Podobno mam na ludzi wspaniale demoralizujacy wplyw jesli chodzi o wycieczki na zakupy. Z nikim sie tak nie kupuje ciuchow/butow czy makijazu jak ze mna. Tytul jest to zaszczytny i aby nie wyjsc z wprawy postanowilam jutro wybrac sie na wycieczke i kupic sobie zielony sweterek, ktory widzialam ostatnio w Zarze.

wtorek, 19 maja 2009

Moje zycie jako telenowela

Blog mi nie chcial dzialac, kiedy ostatnio naszla mnie wena na notke...

I nigdy nie zgdaniecie o ktorej godzinie mnie ta wena naszla - otoz naszla mnie ta wena o 9.25. RANO. Tak, tak ludzie sie zmieniaja. Ostatnie kilka dni ja sie zmienilam tak, ze o polnocy jestem juz nie do zycia. Nie wiem czy to kwestia odreagowania esejow i roku akademickiego ogolem czy po prostu dolaczylam do ogolnego trendu loserow na studiach - wszyscy, ktorzy koncza w tym roku chodza spac okolo 22. Ja od piatku ledwo ciagne do polnocy i Guru mnie na swoich urodzinach musialo zaniesc do lozka. O ktorej sie samo pojawilo? Nie mam pojecia, bo nastepne co pamietam to deszcz walacy o okna rano. Przechodze wiec za tryb pisania notek nad tostem z marmite i herbata z mlekiem. Zestaw jak najbardziej poranny.

Ide dzisiaj zakladac implant. Samo w sobie jest to troszke straszne, ale juz moje otoczenie zadbalo o to, zeby byl tez element komediowy. Otoz ide z Oscarem jako osba towarzyszaca. Wyobrazcie sobie w poczekalni taki dialog:

Pielegniarka: Olga, zapraszam do mojego gabinetu. Chcesz zeby Twoj chlopak Ci towarzyszyl?
Ja (patrzac na Oscara): O, to nie jest moj chlopak.
Pielegniarka: ???
Ja: To chlopak mojej najlepszej przyjaciolki.
(kurtyna)

Czy nie brzmi Wam jak klasyczna scena z jakiejs telenoweli?

wtorek, 12 maja 2009

Mam zla aure (doslownie)

Mialam dzisiaj skonczyc moj research design i dzieki bogu jest godzina 21.52 a ja nawet jeszcze nie zaczelam. Ostatnie 13 godzin mojego jakze slodkiego zycia stracilam bezpowrotnie i za kare czeka mnie od rana sesja naukowa az nie skoncze. Nie mozna tak nic w zyciu nie robic. Chociaz moze wyprobuje nowa teorie - nie mozna tak nic nie robic, no chyba ze sie nic nie robi i wciaz dostaje satysfakcjonujace oceny (definicja 'satysfakcjonujacych ocen' do ustalen indywidualnych). Research design jeszcze nie mam, ale bede miala.

Mam za to ciastko, plany na przyszlosc, wizje House'a jutro i migreny z aura, ktore powoduja, ze mam osmiokrotnie wieksze ryzyko wylewu/udaru, jesli pozostane przy tych pigulkach przy ktorych bylam do teraz. Zycie jest komedia. O 13 myslisz, ze jestes przecietnym polykaczem hormonow a o 13.16 dowiadujesz sie, ze ostatnie kilka lat ryzykowalas nie potencjalnym macierzynstwem a gabczastoscia mozgu i zyciowa roslinnoscia. Mialam krotki napad furii, ale na szczescie w okolicy byla pielegniarka i sytuacja jest juz pod kontrola. Potem pobilam Guru. Cos/kogos pobic musialam, a Guru sie zgodzilo zostac pobite w imie medycznej niesprawiedliwosci. A potem kupilo mi sorbet z mango i papaja wiec juz zycie bylo lepsze. A potem Maman mi powiedziala - bardzo zreszta slusznie - ze duzo lepiej jest wiedziec niz obudzic sie za kilka lat w szpitalnym lozku z niemozliwoscia ... no wlasnie, moze lepiej sie nad tym nie zastanawiajmy. Na dodatek jeszcze przyszla Anita i tak swieta trojca panujaca nad moja rownowaga psychiczna i ogolnym zdrowiem mentalnym zostala dopelniona. I Anita wiedziala jak mnie podejsc, poniewaz po obejrzeniu szesciu ton ulotek o potencjalnych alternatywach dla osob w mojej niecodziennej sytuacji stwierdzila, ze 'to wlasciwie sie jej wydaje kuszace' - chrzanic dwuskladnikowe pigulki. I sie razem smialysmy, wiec bylo dobrze.

Zabilam swoj angielski telefon. Nawet nie bede opowiadac. Po prostu zalozcie ze byla to najbardziej kreatywna metoda morderstwa na telefonie. Swoja droga kto mnie kiedys oklamal mowiac, ze nokie przezyja wszystko? Oliwy z oliwek i karczochow nie przezywaja na pewno... Nie pytajcie o szczegoly.

sobota, 9 maja 2009

Twilight

Zatracone watki czas przywrocic.

Ostatni tydzien obijalam sie internetowo i tylko internetowo. W kazdej innej sferze zycia raczej nie mialam ani chwili na zastanowienie. Najbardziej wbrew pozorom ucierpialam na tym ja sama. Ale, jak mawiaja madrzy ludzie - zlego diabli nie biora, wiec powracam. Jeszcze moze nie w wielkim stylu, ale z jednym napisanym esejem, jednym egzaminem za soba, wizja na projekt na temat frekwencji wyborczej i z wizja na prezent dla Guru. Ile z tych mrocznych planow wyjdzie tak, jak bym chciala? To sie wszystko okaze.

Upadlam filmowo i obejrzalam Twilight. Nie bede komentowac. Usmialam sie bardzo. A najbardziej z tego, jaki ten film byl smiertelnie (nomen-omen) powazny. I potem z tego, ze ktos sie serio pod nim podpisal. Jak widac zycie nawet na progu sesji zaskakuje. Jedynym wytlumaczeniem tego fenomenu (fenomenu przyznania sie z imienia i nazwiska do scenariusza) jest strajk scenarzystow jaki mial miejsce ponad rok temu w USA. To wiele tlumaczy i wydaje mi sie, ze wiem jak wygladaly skrypty dialogow: "Talk shit" jak jedyna wskazowka dla ogolnej improwizacji. A potem "Talk some serious shit" w koncowych scenach. Niech zyje improwizacja. Szkoda ze ona sprawdza sie tylko w przypadku, kiedy akompaniuje jej dobre aktorstwo. Inaczej wychodzi katastrofa, ktorej nawet wampirze mroki i bejsbol nie przyslonia (swoja droga - wampirzy bejsbol wyglada w praktyce dokladnie tak absurdalnie jak brzmi z nazwy). Panna Glowna Bohaterka bolala mnie w kazdej scenie - pretensjonalna od chevroleta ktorym jezdzila po jej 'glebokie' jak wampirze trumny przemyslenia. Szczegolnie podobaly mi sie te o smierci na koncu, kiedy 'zawsze zastanawiala sie jako to jest umierac'. Oooooch, widownia drzy ze wspolczucia. Lub z niecierpliwosci kiedy sie ta tandetna skonczy. Plus te czerwone jablka, uciekajace lanie i inne sugestie mniej subtelne. Ale za to pan Cedrik Diggory (wybaczcie, pozna pora mam gorsza pamiec do nazwisk) dobrze obstawil - wszystkie malolaty swiata chca go miec na wlasnosc. W koncu kto nigdy nie marzyl o brokatowym chlopaku bez tetna? To po prostu uwspolczesniony rycerz w lsniacej zbroi na bialym koniu, ktory wyrwie nas z marazmu dnia codziennego. A potem bedziemy z nim lezec na laczce i trzymac sie za raczki. Brawo Cedriku - Ty sie juz kolacja jutro martwic nie musisz - zaraz Cie wyprodukuja z pluszu i bedziesz po nacisnieciu w brokatowy brzuszek piszczal: "Umiem przeczytac mysli wszystkich, tylko nie Twoje" albo "Lew zakochal sie w owieczce" lub "Teraz jestes moim zyciem". Mialam nie komentowac, ale przyznam ze czasem jest sie trudno powstrzymac. Chcialabym moc napisac, ze drugiej czesci na pewno nie zobacze, ale niestety akcja dzieje sie w Volterze, wiec milosc do Toskanii najpewniej wygra z moja niechecia do nastoletnich wampirow o super-mocach.

Dobranoc.

niedziela, 3 maja 2009

Udaje

Wywialo mnie (prawie doslownie) w okolice morskie, do pieknego Devon. Tym razem widzialam ze mieszkaja tu tez jacys inni ludzie, a nie tylko Guru i jego rodzina. Jest slonce, jest wiosna (wszedzie dookola kolorowe ogrody), plaza, morze i wiatr tez sa. Devon jak sie patrzy. Tylko herbatnikow brakuje, bo herbaty mam na hektolitry.

Guru mysli, ze sie grzecznie ucze ale prawda jest taka, ze jakos nie moge sie zebrac w sobie. Slonce mnie rozprasza i wolalabym pojsc na spacer niz zastanawiac sie nad tym dlaczego coraz mniej osob chodzi glosowac we wspolczesnych demokracjach.

Zamiast tego udaje, ze sie ucze hiszpanskiego i nawet udalo mi sie dzieki temu udawaniu zrozumiec troszke wiecej niz na samych lekcjach. Tylko Moony'ego brakuje, zeby mnie przepytal... Och trudno.

Sni mi sie ciagle, ze nikt mnie nie lubi. Co na to Freud? Ide zapytac najblizszego psychologa. Moze porzuci te nudne statystyki i wezmie mnie na spacer?