piątek, 29 lutego 2008

Lece, bo chce

I to tym razem naprawde, bo lece sobie jutro rano do Mediolanu. Dlaczego lece? Bo chce. Na ogolne pytanie "why?" odpowiadam "why not?". Moze i nie sa to wyzyny elokwencji, ale z drugiej storny nie widze powodu zeby nie leciec. W poniedzialek wracam. Miejmy nadzieje, ze naladowana energia sloneczna prosto z Wloch, z masa zdjec i pozytywnych wrazen i gotowa stawic czola kolejnym dwom esejom (w tym jednemu z ekonomii)

A na dokladke taka magia:


a teraz spac, bo Mediolan czeka!

środa, 27 lutego 2008

1000

1000 ludzi juz tu weszlo. A przynajmniej 1000 razy w internecie ktos mial potrzebe wyswietlenia tego bloga. I troche sie temu nie dziwie, bo trafic tu nie trudno. Wystarczy wpisac w google ponizsze slowa-klucze:

- czekolada toskania
- czekolada
- filozofia
- co jedza wiewiorki
- mantry muzyka
- edukacja w dobie globalizacji
- Wladczyni Mroku
- ser kozi jak zrobic
- zdradzona bristol
- wykresy-matematyka
- bmw z4
- moj Chorzow
- stara nazwa twix
- Lece bo chce
- nie da rady bez czekolady
- costa coffee
- ladne miejsca w bristolu
- hobbes i rousseauay
- carramba + "I hear timabales"
- duende
- demon wlasny
- wolnosc mill
- bernach
- mam wiewiorke

I moje osobiste "top 3":

miejsce III - lemur z wielkimi oczami
miejsce II - glowny problem w kontaktach miedzyludzkich
miejsce I - 2 stopien miziania

Wyobrazcie sobie ze wpisujecie w wyszukiwarke "lemur w wielkimi oczami".

niedziela, 24 lutego 2008

Przypomnijcie mi

Jesli jeszcze kiedys bede narzekac, ze nie mam zycia towarzyskiego przypomnijcie mi o ktorej wrocilam z imprezy u Anity. I zapytajcie ile razy mi sie na tej imprezie oswiadczono.



(odpowiedzi: 3.26 i 3)

czwartek, 21 lutego 2008

O 3 rano sie powinno spac


Nie dosc ze jestem leniem, to jeszcze na dodatek jestem zmeczonym leniem. To najgorsza kombinacja. No, ale jak sie codziennie wstaje na pol godziny o trzeciej nad ranem, to sie potem placi cene, jaka jest eneregia i radosc egzystencji (szczegolnie w okolicach sniadania). Ale obiecuje, ze nic nie zdola mnie dzis wyciagnac z lozka przed osma - zaden alarm pozarowy, pozar, zacmienia slonca, ziemi czy ksiezyca, koniec swiata - nic. Wszystko to sobie swietnie poradzi bez mojej ingerencji, a mnie duzo przyjemniej bedzie wstac rano wyspana. Bo nie pamietam kiedy ostatni raz sie wyspalam tak prawdziwie. Chyba w pierwszym tygodniu lutego, kiedy bylam na noc u Anity. Wydaje sie jakby to bylo wieku temu.

Oscary w niedziele. Macie jakies swoje przewidywania?

Zaloze sie ze nikt z Was nie ma takiego szpanerskiego odtwarzacza mp3 jak ja. Ja mam w nim gielde, mapy swiata, wszystkie swoje konta email, internet i podoge. I moge miec akwarium. Na pewno nikt z Was nie ma rybek w mp3. A ja mam. I jestem boska.

poniedziałek, 18 lutego 2008

Kilka odkryc


W zeszlym tygodniu dowiedzialam sie, ze:

- pralki maja na spodzie beton, bo inaczej w czasie wirowania by sie rozpadly na czesci (jak helikoptery na filmach)
- wegetarianie nie moga jesc parmezanu, bo nie jest wegetarianski w produkcji
- marchewki wcale nie sa pomaranczowe, tylko ... fioletowe. Dopiero Holendrzy wyhodowali marchewkowe marchewki w XVI wieku. Chcieli aby ich ulubione warzywo bylo w ich narodowym kolorze. Dzisiaj mozna kupic marchewki pomaranczowe, czerwone, biale, fioletowe i czarne. <<click!>>

Mozecie mi nie wierzyc, ale to wszystko prawda.


niedziela, 17 lutego 2008

Chcialam isc do kina, ale ...

Jesli wyprzedano bilety na seans filmu z gatunku "trudne kino" w niszowym, artystycznym kinie, to znaczy ze albo spoleczenstwo sie dokulturalnia, albo film jest swietny, albo zatrudniono PRowcow pierwszej ligii. Wasz wybor.

Chcialam zauwazyc, ze pisze to wszystko w okularach i ze nie jest to zadne ostepstwo od normy - przez ostatnie (prawie) dwa miesiace skazana bylam na okulary. I wierzcie mnie ze taki wyrok bardzo trudno oslodzic dobra marka - "Od dzis bedziesz nosic tylko jeansy Armani" wcale nie brzmi tak pieknie jesli odniesiemy to do okularow. Ale od przedwczoraj mialam na dwie chwile znowu ubrane szkla kontaktowe i zycie nagle stalo sie wyrazniejsze i jakies takie ostrzejsze. Pieknie jest umyc rano zeby, zalozyc oczy i zauwazyc, ze ma sie cien kosci policzkowych nawet jesli swiatlo okropnie przeklamuje. Bo noszac okulary duzo rzadziej zagladam w lustro bo i tak tam nic nie widze. Nawet sie poddalam z makijazem, bo kazda proba nalozenia eyelinera konczyla sie zderzeniem z lustrem i jakze atrakcynja czarna kreska na brwiach lub czole. Udalo mi sie tez nie trafic w rzesy i pomalowac sobie nos na brazowo. Cien nakladam w wiekszej ilosci na lewe oko, bo gorzej widze na prawe i musze nosem sie oprzec o lutstro zeby cokolwiek widziec - a z tej perspektywy skala jest troszke oszukana. Alternatywa jest malowanie sie dookola okularow, ale tego nawet nie probowalam patentowac... Ze nie wspomne juz o ilosci zderzen z szafami, framugami, krzeslami i innymi zdecydowanie gestszymi ode mnie przedmiotami, do ktorych odleglosci nie udalo mi sie dokladnie wymierzyc. O totalnej kompromitacji w czytaniu slajdow na wykladach chyba nawet juz nie bede pisac... (glowa lekko na prawo - nie pomaga, glowa na lewo - troszke wyrazniej widze w jednym kacie, zez - nic, mruzenie - bez zmian, ludzie dookola pewnie mysleli ze mialam jakis wypadek ktory wplynal na moje rozumienie swiata). Dobrze, ze wymyslono szkla kontaktowe i leki na dziurawe rogowki.

A teraz ide spac, bo gupio gadam i nagle jest po pierwszej

piątek, 15 lutego 2008

50 post - czyli cos cienko mi to idzie

Juz wypocilam z siebie 50 postow na tym wciaz dla mnie nowym blogu.

Cisza ostatnich dni spowodowalna byla stanem wrecz holenderskim, a przynajmniej w sensie geograficznym (czytaj: depresja). A nawet jesli nie bylo az tak podbramkowo, to znalazlam sie conajmniej na granicy belgijsko-holenderskiej (w ktoryms miejscu to na pewno pod poziomem morza). I tylko dzieki poszczegolnym osobistosciom udalo mi sie wczolgac spowrotem na rowniny emocjonalne. Tym oto bohaterom dziekuje - chociaz oni i tak wiedza, ze bez nich juz dawno Suspension Bridge bylby czasownikiem dokonanym, a nie trybem przypuszczajacym (czy tak, jak normalnie jest - poza sfera rozwazan wszelkich - nie tylko gramatycznych). Mam swoich wlasnych, dobrych Samarytan.

Jakies osiem minut spacerem przez akademik odbywa sie impreza walentynkowa. Jest nudna do tego stopnia, ze obrzydla mi juz czekoladowa fontanna. Jeszcze tam wroce, bo okolo 75% osob z ktorymi zamienilam kilka slow powiedzialo (bez mojej zachety) ze mam boskie/piekne/seksowne/fantastyczne/swietne/rewelacyje/itp buty. To warte wracania na impreze. I nie mowcie, ze czegos w tych butach nie ma. Nawet robiac zakupy w Auchan ludzie sie za moimi stopami odzianymi w te czerwone cuda odwracali. To kawal udanego zakupu przy ktorym beldna wszystkie inne odcienie czerwieni, kazda impreza staje sie ciekawsza, a kazdy dzien niskiej samooceny zmienia sie w choc troszke weselszy. Te buty to chodzacy samozachwyt i ucielesnienie stwierdzenia ze "Mody przemijaja. Styl jest wieczny."

wtorek, 12 lutego 2008

W imie rozczarowania ludzmi, tesknoty za przeszloscia, nadziei na lepszy dzien jutro, generalnego dola psychicznego i watpliwosci zyciowych, w imie spraw waznych, smutnych, wartych zapamietania i przede wszystkim dla rozjasnienia wszechogarniajacej mnie ciemnosci - zapalam sobie swieczke. Pachnie czystoscia i mydlem i jest biala. I zupelnie gdzies mam alarm pozarowy i zasady bezpieczenstwa.


"Will I like the surprise?"
"Simba, it's to die for!"
(jeszcze zobaczycie)

niedziela, 10 lutego 2008

11/02


(to juz trzy lata)

sobota, 9 lutego 2008

Sama nie moge uwierzyc w to, ze jest dopiero dwie minuty po jedenastej a ja w pizamie siedze juz na lozku. Cos musi byc nie tak i na pewno zaraz sie okaze, ze to jeden z moich ostatnio czestych i wysoce nierealnych snow (Lucy w ciazy, Christian Bale jako fox terrier a na dodatej jeszcze Jadzia jako wlascicielka hotelu w ktorym wszystko to mialo miejsce, ja w lozku przed jedenasta to dokladnie ten sam fantazjowania). No, a poza tym jest sobota. Czyz to nie smutne? Otoz nie moi drodzy. Dawno tak bardzo nie czekalam na wieczor jak dzisiaj. Wracalam po dziewiatej od Anity i myslalam sobie, jak fantastycznie bedzie wlaczyc sobie Petera (kolejna muzyczna faza w moim zyciu, dopiero pierwsza w tym roku), zrobic sobie kubek herbaty z mlekiem i po prostu poczytac. Mam kolo siebie KOTa, Film i Polityke. Tak mnie to cieszy, ze az nie wiem ktora gazete rozdziewiczyc pierwsza. Chociaz jeden wieczor w tygodniu moge nie czytac o formacji panstwa albo behawioralizmie (nie mylic z behawioryzmem). Nawet czekolada mi nie potrzebna, bo i tak sie usmiecham do siebie, jak szalona.

Zycie bywa dobre w takie dni jak dzis. A slonce i ulubione gazety tylko temu pomagaja.

środa, 6 lutego 2008

O historii, Rosji i przemyslanych wyborach

Oczy mi wypadaja na sama mysl o kolejnej pracy do przeczytania. Jakie to piekne, ze raczej nie zostane nauczycielem. Mam problemy z czytaniem druku, a co dopiero bazgrolow. Szybko bym stracila cierpliwosc i pozostale mi jeszcze resztki wzroku.

W ciagu 48 godzin zaabsorbowalam/wchlonelam/przyswoilam/zasymilowalam i zapamietalam (a przynajmniej taka mamy nadzieje) cala historie Zwiazku Radzieckiego lacznie z historia post-komunizmu w Rosji az do wyborow w 2004 roku. W sumie reprezentuje soba interaktywny tom z Encyklopedii Historii Swiata, a konkretniej ten zatytulowany "Rosja 1917 - 2004" (albo moze raczej "Od Lenina do Putina") z ta jednak roznica, ze nie mam pozlacanej oprawy i numeru ISBN.

W przyszlym tygodniu Chiny.

Moja rada dla wszystkich planujacych studiowanie polityki na University of Bristol brzmi tak - jesli nie lubicie historii nie ma szans zebyscie polubili polityke. Zwykla sympatia jednak nie wystarczy, bo tak szybkie przyswajanie materialu w tak krotkim czasie po prostu wyplynie wam tym uchem, ktore bedzie blizsze poduszki w czasie czytania. Musicie cala swoja istota chciec historie wchlaniac, bo inaczej ona Was wchlonie jak mnie dzisiaj Pan Zuckerman. Czyli, cytujac Lenina, "What is to be done?" - ano najlepiej bedzie jesli przemyslicie swoj wybor dwa i pol raza zanim w koncu wybierzecie socjologie (albo jakis inny badziewiaty przedmiot, ktory do niczego Was w zyciu nie zaprowadzi ale na ktorym bedziecie tylko udawac ze sie ciezko uczycie)

niedziela, 3 lutego 2008

Niedziela z Partia Pracy

Chociaz raz kiedy zabieram sie do pisania nie zbliza sie pierwsza rano. To naprawde spore osiagniecie. Moze z wena pisarska (ha!ha!ha!) jest tak, ze sie po prostu zjawia raczej nad ranem, kiedy umysl juz nie ma waznych spraw na glowie.

Wszem i wobec oglaszam, ze jade sobie stad. Co prawda dopiero za miesiac, ale i tak sie ciesze jak dziecko. Polece sobie na weekend do Mediolanu, bo niestety weekendu w domu nie moglam nijak wpasowac w kalendarz. Jade sama, bo na moje propozycje wyjazdu ze mna wszyscy mieli jakas wymowke. Najglupsza bylo, ze to nieekologiczne i dlatego nie pojade. Najzwyklejsza - nie mam kasy i wole isc dwa razy do klubu za te pieniadza (cale 20 funtow za powrotny bilet Bristol - Mediolan). Najfajniejsza - "You're absolutely crazy! Why the hell Milan?". Coz chcialam do Amsterdamu ale wyszlo by za drogo na moja wyplate. Podobnie Edynburg byl duzo duzo drozszy. Widocznie im dalej sie leci, tym mniej sie placi.
A swoja droga musielibyscie zobaczyc moj mroczny kalendarz - on juz sam wszystko wie i pamieta i nawet w 2012 mi przypomni wszystkie urodziny. Jest madrzejszy od wszystkich innych kalendarzy i wszystkie kalendarze ma pod soba.

Kocham Petera Gabriela. "Growing Up" - az sie chce wstac i tanczyc do tego rytmu. My ghost likes to travel. So far into unknown.

Teraz niestety nawoluje mnie porazka Labourzystow w wyborach w 1992. I bledna konkluzja, ze juz im sie nie uda w ogole. Czy musze przypominac, ze Tony Blair przejal wladze juz w kolejnych wyborach w 1997 i jego partia wciaz jest u wladzy?