środa, 29 grudnia 2010

Mezczyzni to dziwne stworzenia

"I love being your dirt" C.Clift

(interpretujcie sobie jak chcecie)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Jak za starych dobrych czasow

Guru mnie porzucilo dla fotografii i tyle Guru widzieli. Jedyne co odroznia moment obecny od starych, dobrych czasow samotnego pakowania jest to, ze podobno pojade na lotnisko autem. Podobno, bo wszystko zalezy od tego co postanowi angielska pogoda. Sadzac po panice jaka spowodowaly opady 4cm sniegu w ciagu ostatnich czterech dni, to moze byc roznie.

Angole to jest taki dziwny narod - malo sie tu dzieje, wszystko jest tak nudnie ustabilizowane ze 4cm sniegu sa w stanie postawic caly kraj w stan alarmowy. Co tam Korea, co tam zamieszki w Minsku - liczy sie to, ze zamrozilo Heathrow. Jest -3 i Heathrow zamarzlo. Witajcie w swiecie zmieniajacego sie klimatu - ocieplenia nie ma (to tak czy siak byl mit, ktory potem opacznie zrozumiano) ale zmiana jest. Trzeci rok z rzedu zima pada snieg. Rozumiem, ze zaskoczylo Brytyjczykow raz. Nawet rozumiem, ze drugi, ale zeby trzeci rok z rzedu zamiast za lopaty i plugi lapac sie za glowy (niekoniecznie odziane w czapki) i biegac w kolko krzyczac, ze zima atakuje? Moze by kupili jakas piaskarke i maszyny do odsniezania pasow startowych. Przedwczoraj w Krakowie bylo -14 rano i jakos samoloty startowaly i ladowaly. A poza tym ... zreszta, co ja sie tu emocjonuje? Zostalam dzisiaj obtrabiona przez kierowce BMW X5, kiedy przechodzilam prze ulice. On byl ode mnie oddalony o jakies 120 metrow i jechal ok 20 km/h a reszta ulicy byla pusta. Gdyby nie to, ze wiem jak sie tym konkretnym samochodem jezdzi w takich jak dzisiejsze warunkach (-2, puchaty snieg padal jakas godzine temu i jest go 8 milimetrow) to moze bym sie przestraszyla. A tak popatrzlam za nim z poblazaniem - Angole w sniegu. Mozna by o tym ksiazke napisac i pewnie poza Anglia sprzedalaby sie wysmienicie.

Trzymajcie kciuki za mnie jutro na lotnisku. Jak Bristol nie da rady, to sama im pojde odsniezac pas startowy. Serio. 

Na koniec bedzie zimowe Devon, ale z listopada bo w miniony weekend tam nie dotarlam (zgadnijcie dlaczego)


czwartek, 16 grudnia 2010

Keine Grenzen

European Governance = Ład Europejski.


Prosze, kto by tam sie uczyl jak zarzadzac Europa, skoro mozna uczyc sie o ładzie, pokoju, i odzie do radości. Jezyki obce nie znaja granic.
Chociaz z drugiej strony zarządzanie to management. No i prosze - masz Olgo placek - co by na to powiedzial Barroso? A Buzek? A Belgia (prezydencja jeszcze jest w ich rekach przez najblizsze dwa tygodnie)? Sama nie wiem co studiuje, skad mam w takim razie znac odpowiedz na pytanie kto ta Europa zarzadza (a moze doprowadza do ładu)?


Chrzanie to. Czytam dalej, az sama nie wymysle jak z tego multi-narodowosciowego chaosu wysuplac jakis sens i glebsze znaczenie. Potem przede mna swietlana kariera (Kobieta, Ktora Sama Zaprowadzila Ład w Europie) we wciskaniu ludziom politycznego kitu.


Ale zanim zaczne ta ekscytujaca kariere, to chyba pojde na jakiegos drinka. Ponizej drink (by Charlie Clift - przed nim tez swietlana kariera):


wtorek, 14 grudnia 2010

Zamiast pisac esej, pisze tu

Ktos szukal "essentially contested concept" w internecie i znalazl mnie. Wlasciwie to ten blog moglby sie nazywac "essentially contested concepts". Ja chyba cala jestem jak essentially contested concept. I jeszcze "niepotrzebne fakty".

Marzy mi sie wiosna, marzy mi sie weekend, marzy mi sie bielizna. Gdyby tak tylko dobe sie dalo rozciagnac, to udaloby mi sie chociaz jedno z tych marzen zrealizowac. No, ale nic - przyjdzie piatek, skonczy sie term i kto wie? Moze zrobie sobie prezent z okazji nienapisanych esejow (i jednego napisanego!). W koncu czasem trzeba sie jakos zmotywowac (powiedziala piszac posty o niczym, zamiast zastanawiac sie nad tym kto rzadzi Europa).

Swoja droga, kto rzadzi Europa?

Na koniec bedzie Cicik-slodzik w obiektywie Charlie'ego Clifta. Ciciku, Mamusia za tydzien juz bedzie z Toba. I sie zamiziamy na ogrzewanym marmurze do plaskosci. A co!


piątek, 10 grudnia 2010

To Bristol


... chociaz wyglada jak Narnia.

Jeden esej napisalam, siadlam do drugiego. Poza tym nauczylam sie w tym tygodniu naprawiac boiler, robic sos do niedzielnego lunchu (a'la roast) oraz chodzic po angielskim lodzie (jest podobny do naszego). Mam juz kupione prawie wszystkie prezenty Swiateczne i mam choinke. A wieczorem bede robic piernikowe muffiny. Eseje na razie nigdzie nie uciekna.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Italia x3

Dzisiaj beda Wlochy, bo za oknem mroz, szron i zima. Brrr.
Wlochy sa piekne i piekne pozostana.
 

Lago di Garda widziane ze szczytu Monte Baldo

Mama widziana w Toskanii

Piazza San Marco widziane wczesnie rano