sobota, 26 kwietnia 2008

Wearing the Inside Out

Slucham Floydow. Udalo mi sie przez trzy piosenki nie myslec o niczym na zewnetrznych poziomach myslenia - byla tylko muzyka. Jest to, moim skromnym zdaniem, ogromne osiagniecie, bo mnie zdarza sie to bardzo rzadko. Mysle od rana do wieczora i czasem niestety nie potrafie od tego zasnac. Myslenie tez mnie budzi zarowno rano jak i w srodku nocy, kiedy wszystkie grzeczne Ciciki jeszcze spia. Jak sie okazuje czasem potrzeba tylko troszke Floydow i proces myslenia mozna troszke zwolnic i wyciszyc. I nawet taka krotka chwila jest bardzo oczyszczajaca.

(na dworze jest pieknie nawet noca. otwieram okno i wdycham swiat wraz z cala jego wiosennoscia, bo wiem jak szybko mi wszystkie wiosny uciekaja)

i ani slowa o niemieckich systemach partyjnych. szzzzzz.

piątek, 25 kwietnia 2008

Nowa, lepsza notka

Podobno jeszcze 10 razy tyle i bede miala na tym blogu napisane 666 notek. Czyz to nie mroczne?

Sa takie chwile kiedy sie czuje jakbym zyla w zupelnie rownoleglym swiecie. Jakby to jakas calkiem rownolegla Olga brala udzial w tym zamieszaniu. Czuje sie soba, ale jakby mniej soba. Nie wiem tylko na czym polega roznica. To najczesciej momenty (dluzsze momenty), kiedy mialam maly kontakt z krajem i rodzina, kiedy wszyscy ludzie z St.Clare's wybieraja sie do Brighton lub do Swindon i kiedy w skrzynce od popoludnia cisza. Wtedy mnie jakos chyba dla zbalansowania tego braku porywa zycie w akademiku i na przemian sie ucze i udzielam towarzysko. Z pol-godzinnej przerwy robi mi sie trzy godzinna i nagle jest za pozno i na nauke i na porzadne wyjscie do jakiegos pubu czy baru. Wtedy tez sobie mysle - ale tu fajnie. I zawsze zapominam dodac "teraz, dzis wieczorem". Bo wiem, ze na dluzsza mete zdecydowanie wole swoja normalnosc, a nie rownoleglosc. Dobrze, ze miewam obie.

środa, 23 kwietnia 2008

Rozstania i powroty

Miesiac po ostatnim poscie powracam. Pierwszy wniosek jaki sie tu nasuwa, to to, ze bylam bardzo dlugo w domu i nie ma sie co smutac - trzeba usiasc i napisac prace o partiach politycznych w Niemczech (1945-2005) i liczyc dni do wakacji. W dniu dzisiejszym jest ich 56. Potem juz tylko slonce, Toskania i blogie, niczym nie zmacone lenistwo. Jest na co czekac.
Niestety w miedzyczasie trzeba sie na nowo zaaklimatyzowac tutaj. Aklimatyzacja, jak juz wspominalam, odbywa sie od razu skokiem na glowke, na gleboka wode, czyli praca do oddania w przyszlym tygdodniu. Ale dobrze, bo jesli sobie tym skokiem karku nie polamie, to mam szanse potem na w miare spokojny term i sesje (hehehe). A poza tym mysl, ze w przyszly piatek bede miala wszystkie prace w tym roku za soba jest motywujaca do pracy. Dodatkowo motywuje mnie piekne slonce za oknem i "Lemon Tree" - nie jest zle, a to podstawa po dlugiej przerwie.

Ide sobie.