wtorek, 22 maja 2012

Opowieści Strasbourgskie

Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, ze w 2012 przynajmniej dwa razy odwiedze Parlament Europejski, to bym mu nie uwierzyła. Proszę jak bym się pomyliła. Trzy razy w ciagu 5 miesięcy i z wizja na kolejne wyjazdy. Nie zawsze w kierunku Strasbourga ale Parlament ma to do siebie, ze jest po Europie dosyć rozwleczony. Kiedy wreszcie po pięciu godzinach w podróży i kolejnych 6 w pracy wreszcie trafiłam w burzy do hotelu uswiadomilam sobie, ze jestem na wyjeździe służbowym. Jeszcze nie postanowiłam czy to robi na mnie większe wrażenie niż swoje własne wizytówki. 

Człowiek to jest jednak aroganckie stworzenie - myśli kończąc studia, ze już wszystko wie i teraz już tylko będzie swoje idee wprowadzać w życie na podstawie zdobytej w szkole i na wykładach życiowej mądrości. Nic już na nim nie zrobi wrażenia i każdy element dorosłości widziany na amerykańskich filmach przyjdzie mu z łatwością. W końcu jeśli się umie zapłacić na czas czynsz i zrobić pranie bez dzwonienia do mamy to znaczy, ze będzie się śmigać po biurze jak ten młody broker z Wall Street zanim go wrobil Gordon Gekko. Chciałoby się chciało. Na szczęście wcale tak nie jest i czasem bardziej niż brokera przypominamy ta biedna zmokla myszkę, która spotkałam wczoraj troszke po piatej rano miedzy linia Centralna a Victoria. Zycie to jest istna dzungla.

A na koniec dzungla w Parlamencie:

1 komentarz:

Limonka pisze...

I to jest piękne. Takie niespodzianki. To spore osiągnięcie zadziwić samą siebie.