Napisalam eseje i robie porzadek. Najpierw zrobilam porzadek wirtualny, a jutro bede robic porzadek fizyczny, bo wlasciwie nie pamietam juz w ktorym kacie pokoju stalo biurko. Gdzies tam sobie pewnie jest, ale konkretnie gdzie dowiemy sie dopiero po pracach wykopaliskowych. Guru mowi tez, ze wydawalo mi sie, ze mielismy jeszcze jedno krzeslo w mieszkaniu i podjerzewa mnie (i moj balagan) o zgubienie owego krzesla. Musze sie wybronic i mu pokazac, ze krzeslo samo postanowilo isc na dno mojego chaosu z biurkiem. I prezentem dla Katy. I moim kalendarzem. I suszarka do wlosow. O i jeszcze kilkoma parami kolczykow. Wszystko sie znajdzie i wroci na przeznaczone sobie miejsce, obiecuje.
Wlasnie wsunelam pol sloika masla orzechowego. Nic tak dobrze nie nastraja, jak zdrowa dieta. Bede tego masla pewnie jeszcze do jutrzejszego sniadania zalowac, bo orzeszki ziemne i wszelkie inne nie zgadzaja sie z moim ukladem trawiennym. Ale co ja na to poradze, ze czasem one mnie tak bardzo wolaja o wziecie lyzeczki i zjedzenie masla? Jest w tym jakas perwersyjna przyjemnosc - jem to maslo, bo jest takie pyszne i tluste i niezdrowe, i ono zaspakaja moje maslane potrzeby, ale juz jedzac wiem, ze bede tego zalowac. Dobrze, ze te zadze orzechowe zdarzaja mi sie rzadko. (W ramach wyjasnien: nie, nie lubie orzechow i orzechow nie jadam)
Ide, bo slonko swieci.
1 komentarz:
A czeku tu żałować? Z masłem orzechowym jest chyba tak samo jak nusbajzerem: dobre nigdy nie jest złe.
Co zaś się tyczy porządku, mam pewną zasadę. W czasie sesji nie sprzątam, do póki nie zadzwoni do mnie TOPR, że mam w mieszkaniu zagrożenie lawinowe.
Prześlij komentarz