wtorek, 9 listopada 2010

Wiedza to wladza, czyli jestesmy jak chodzace karty pamieci

Ludzie od czasu do czasu (nie wszyscy i nie ciagle) wpadaja w panike modernizacji. Boja sie ze niedlugo wszystko bedzie wirtualne, technika nas nie dosc ze wyprzedzi to jeszcze nas pozre i tylko jej sie odbijemy lekka niestrawnoscia. Informacja jest najwyzszym dobrem przetargowym i fakt, ze mozemy 2GB (i wiecej) wiedzy nosic przy sobie wydaje sie zarowno fascynujace i przerazajace. Czy ktos sie kiedys jednak zastanawial ile informacji nosimy w sobie. Nie przyw sobie. Jasne, pewnie kazdy cos tam wie, chociaz ilosc wiedzy jaka posiadamy tak naprawde jest duzo wieksza (bo w koncu wiemy jak pisac czy czytac, ale malo kto zaliczylby to do jakichs wielkich osiagniec intelektualnych). A co z danymi, ktore w sobie nosimy, a o ktorych sobie nie zdajemy sprawe?
Ja kilka dni temu dalam sie pokluc pielegniarce, zeby okreslono u mnie poziom przeciwcial na WZW typu B. Dzisiejsze wyniki pokazaly mi jakas tam liczbe (mniejsza o to jaka) i na ich podstawie wiem juz czy sie szczepic czy nie. Sytuacja wydawaloby sie calkiem normalna, ale przeciez ja ani razu w ciagu ostatnich 13 lat (wtedy bylam szczepiona na wzw typu b) ani chwili nie spedzilam rozmyslajac o moich przeciwcialach. A moje przeciwciala harcowaly sobie na calego. W takiej niewielkiej ilosci mnie jaka byla pobrana ze mnie krew znalazla sie cala masa informacji o mnie. Informacji, ktorych nawet ja nie bylam swiadoma. sobie, a
Jednak wiedza, to wladza.

Przepraszam za totalna oderwanie od rzeczywistosci tego posta. Po prostu bylam pelna podziwu dla samej siebie i ile tajemnic we mnie siedzi. Zreszta, nie tylko we mnie, ale w nas wszystkich.

Teraz czas na roznice miedzy systemamy parlamentarnymi a prezydenckimi w Europie. Chyba zjade z nudow. 

Na koniec beda listki z zeszlej jesieni, ale jak wyjdzie slonko to moze jeszcze znajde jakies listki tej jesieni.



Brak komentarzy: