sobota, 9 lutego 2008

Sama nie moge uwierzyc w to, ze jest dopiero dwie minuty po jedenastej a ja w pizamie siedze juz na lozku. Cos musi byc nie tak i na pewno zaraz sie okaze, ze to jeden z moich ostatnio czestych i wysoce nierealnych snow (Lucy w ciazy, Christian Bale jako fox terrier a na dodatej jeszcze Jadzia jako wlascicielka hotelu w ktorym wszystko to mialo miejsce, ja w lozku przed jedenasta to dokladnie ten sam fantazjowania). No, a poza tym jest sobota. Czyz to nie smutne? Otoz nie moi drodzy. Dawno tak bardzo nie czekalam na wieczor jak dzisiaj. Wracalam po dziewiatej od Anity i myslalam sobie, jak fantastycznie bedzie wlaczyc sobie Petera (kolejna muzyczna faza w moim zyciu, dopiero pierwsza w tym roku), zrobic sobie kubek herbaty z mlekiem i po prostu poczytac. Mam kolo siebie KOTa, Film i Polityke. Tak mnie to cieszy, ze az nie wiem ktora gazete rozdziewiczyc pierwsza. Chociaz jeden wieczor w tygodniu moge nie czytac o formacji panstwa albo behawioralizmie (nie mylic z behawioryzmem). Nawet czekolada mi nie potrzebna, bo i tak sie usmiecham do siebie, jak szalona.

Zycie bywa dobre w takie dni jak dzis. A slonce i ulubione gazety tylko temu pomagaja.

Brak komentarzy: