piątek, 3 sierpnia 2012

Wieżę prawie przegapiłam

Moi kochani, wyszła nowa "Wieża" a mnie się to udało przegapić. Nie wiem gdzie byłam przez ostatnie trzy miesiące ani co takiego robiłam. Nie mogło to być nic wielce ważnego, skoro nie pamiętam. Ale z drugiej strony chyba musiało być ważne, skoro przegapiłam "Wieżę". Myślałam, że dopiero we wrześniu będe miała okazję na nią zapolować w księgarni a tu ... niespodzianka.

Sprawa wyglądała następująco - wczoraj poszliśmy z Guru na spacer po Kew. Ogrody już były zamknięte, ale pub był otwarty więc zasiedliśmy przy bezalkoholowym drinku na dworze. Po drodze zamiast pójść prosto do samochodu (rozumiecie już bezalkoholowego drinka) postanowiliśmy zajrzeć w wystawę księgarni. Nie ma nic bardziej bezpiecznego na świecie niż okienne-zakupy w księgarni, kiedy jest zamknięta. Księgarnie są wtedy wolne od pokus i zupełnie niegroźne. Fajnie na nie popatrzeć, ale nic nam i naszym portfelom nie zagraża.

Nie wiem czy macie tak, jak ja, że nawet jeśli wejdziecie do księgarni z zamiarem pooglądania (a nie zakupów!) to wychodzicie przynajmniej z jakąś małą książeczką. Albo jakimś takim tycim notatniczkiem. W najlepszym przypadku kupuję jakąś kartkę lub pocztówkę. Najgorsze są pod tym względem Oxfamy - tam niestety opuszcza mnie rozsądek i jeśli coś mi przypadnie do gustu, to nie mam serca tego zostawić. W końcu w Oxfamie są książki porzucone i niechciane. A takie książki potrzebują domu, więc jeśli przekraczam próg Okxfamu uważam za swój obowiązek uratować chociaż jedną. Życie jest ciężkie, ale co mogę na to poradzić - jak mus, to mus. Obowiązek trzeba spełnić.

Wracając jednak do tematu - "Wieża IV.V" wyszła i nazywa się "The Wind Through the Keyhole". Ja nic nie widziałam, aż Guru nagle i niespodziewanie znalazł ją na wystawie w zamkniętej księgarni. Ja ogłosiłam, że teraz mam zamiar rozłożyć tam kocyk, rozbić namiot i czekać do rana, najlepiej przebrana za rewolwerowca. Fan spóźniony na premierę o trzy miesiące. Na szczęście nie miałam przy sobie ani namiotów ani termosu, już o rewolwerze nie wspominając, więc ta opcja odpadła. Zostało czekanie na świt i otwarcie sklepów.

Teraz mam przed sobą nową "Wieżę" i spłynął na mnie cały sceptycyzm ortodoksyjnego fana. Miało być siedem Wież, a ja mam przed sobą ósmą. I na razie ósma (czwarta i pół?) Wieża mnie nie przekonuje, ale ... jeszcze jej nie otwarłam. Teraz trzymam kciuki, że Mistrz King mnie przekona. Stay tuned, jak to mówią.

Na koniec campanila. To nie Włochy, to St.Mary's na Scilly.

This is not Italy

Brak komentarzy: