środa, 26 października 2011

Prezent dla mnie i laptopa oraz liscie londynskie

Dostalam wyplate (pierwsza taka w miare prawdziwa w zyciu!) i zrobilam sobie, i jak sie okazalo swojemu laptopowi, prezent. Torebke kupilam z mysla o sobie, a komputer sie w niej miesci bez problemu. Takie torebki to ja lubie najbardziej. Teraz tylko musze sie zastanowic czy tylko z ta torebka jechac w weekend do domu, bo zmiesci sie do niej wszystko w te, ale spowrotem? Zycie jest pelne trudnych decyzji. Wracajac do wyplaty, to sprawila mi duzo przyjemnosci sama swoja obecnoscia. Teraz kawe kupuje ja, a nie Tata i mam nadzieje, ze Tata jest choc troszke dumny. Ile lat mozna pic kawe za Taty fundusze? Zobaczymy jak dlugo ta sytuacja w czasach kryzysu potrwa. Na razie do wczesnej wiosny kawa i ciastka do niej beda na moj rachunek.

Na moj rachunek jest tez wino i strepsils. Na herbate nie moge juz patrzec i przerzucilam sie na wino do kolacji. Robie makaron czerwono-zielony a'la Maman. Swiatlo juz srednie, wiec chyba na zdjecia sie nie zalapie. No, moze takie lekko rozmazane (potem powiemy ze winne bylo wino).

Zwiedzilam Notting Hill i komunikuje, ze Hugh juz tam nie mieszka, a jesli mieszka to go nie widzialam. Widzialam za to cala mase pieknych domkow, malych sklepikow i interesujacych miejsc. Jeszcze tam wroce i znajde tamtejszego Humming Birda.

Ciekawe czy kryzys zostanie jutro wreszcie rozwiazany. Praca magisterska mi sie szybko deaktualizuje - miejmy nadzieje, ze to nie wplynie na ocene.

Na koniec liscie jesienne prosto z Londka. Tym razem jeszcze na drzewach.
 

2 komentarze:

Limonka pisze...

Takie liście jak u nas. A zdjęcia jak zwykle piękne. Pozdrowienia dla torebki. Cudo!

Unknown pisze...

Torebka czuje sie pozdrowiona. Czeka ja w tym tygodniu pierwsze wyjscie na swiat! :)