piątek, 21 października 2011

Wieczor dla siebie i Melancholia

Mam wieczor dla siebie, jak za starych dobrych czasow. Nadrabiam zaleglosci w korespondencji wszelkiej - tradycyjnej, elektronicznej i oficjalnej. Z glosnikow spiewa mi Robercik Plancik, a obok parzy sie herbatka. Zakup kanapy (a wlasciwie futona) to byla najlepsza rzecz jaka zrobilam w ostatnim czasie. No, moze poza czekoladowymi sufletami. I moja codzienna prasowka dla Parlamentu Europejskiego. O i kupnem biletow do domu na Swieta. Kurcze, duzo sie zebralo na liscie tych dobrych decyzji!

Bardzo dobra decyzja byla tez wycieczka do kina na "Melancholie" Larsa von Triera. To jeden z piekniejszych filmow, jakie w ogole widzialam, ale od razu zaznaczam ze mam na mysli przyjemnosci wizualne. Opowiesc to zupelnie inna historia - historia konca swiata. Lepiej, zeby swiat sie nie konczyl, ale jesli ma sie skonczyc tak estetycznie, to ja poprosze. Kirstin Dunst mnie zaskoczyla, do Charlotte Gainsbourgh slabosc mam odkad pamietam, a Kiefer Sutherland jest w rodzinie dziedziczny (na szczescie w rozny sposob). Nie widzialam wielu filmow Von Triera, ale kazdy ktory obejrzalam dlugo jeszcze byl ze mna po wyjsciu z kina i Melancholia chyba zostanie na bardzo dlugo. Do tego poprosze obecna w filmie biblioteke, konwalie i karego Abrahama. Az by sie chcialo powiedziec: Jaki piekny koniec swiata. Jesli macie wolny wieczor w srode (pomaranczowa) to polecam Melancholie. Albo w kinie albo na DVD (bo w Polsce juz chyba byla w kinach).

Zeby dopelnic dobrych decyzji jutro zrobie ciasto dyniowe. W koncu sezon na dynie w pelni!

Na koniec bedzie moja wlasna melancholia, czyli wspomnienia lata. Chlopaki w truskawkach i slonecznikach. Znak, ze wreszcie mialam czas przejrzec zdjecia robione latem:



Brak komentarzy: