Nie wiem ki diabel we mnie wstapil, ze pomyslalam ze bede sie bawic w statystyki z sukcesem. Trzeci dzien siedze z nosem w tabelkach. W Excelu. Do przedwczoraj jeszcze nie wiedzialam za bardzo do czego excel sluzy, teraz prowadze agresywna kampanie by zostac Miss Excel 2011. Promotor nie odpisuje, tabelki sa nieskonczenie dlugie, a wszystkie gazety wygladaja po 48 godzinach przed komputerem tak samo. Nastepnym razem kiedy najdzie mnie ochota pisania pracy magisterskiej zapytajcie mnie prosze czy mam za duzo wolnego czasu albo czy zycie mi niemile. Zycie mi mile jak najbardziej, ale milsze byloby gdybym mogla sobie wyprodukowac jakies ciasto. Na ciasto ostanio nie bylo czasu. Ba, nie bylo nawet czasu za bardzo na pelzanie po internecie w poszukiwaniu ciast. Czas jest tylko na tabelki - luksus czasu wolnego przez ostatnie kilka dni nie byl mi dany.
Wczoraj nie pamietam kiedy poszlam spac. Obudzilam sie, bo Guru niosl mnie z kanapy do lozka.*.
Nastepnym razem obudzilam sie, bo zadzwonil budzik. Szkoda, ze zadzwonil bo akurat rozmawialam z kims we snie o architekturze w Lodzi. Ciekawa skad tyle wiedzialam o architekturze w Lodzi, skoro jedyne o czym ostatnio mysle to kryzys w Grecji. Za ta prace magisterska Grecja mi powinna postawic darmowe wakacje. Chyba az napisze do ambasady.
* Teraz bedzie recenzja jedynej czynnosci jaka wykonalam w ciagu ostatnich kilku dni, ktora nie byla zwiazana z tabelkami. Na kanapie zasnelam ogladajac serial BBC pt. "Sherlock". Mamy w nim Sherlocka H. najbardziej znanego na swiecie detektywa, ale mamy go w Londynie XXI w. Sherlock jest aspoleczny, wredny i samolubny a biega za nim ciapowaty Dr. Watson. Intryga polega na tym, ze morduja ale tylko Sherlock jest na tyle sprytny (i blyskotliwy) ze jest w stanie polaczyc ze soba chinskie wzorki aby odczytac szyfr. Mamy wspolczesny Londyn, zlych chinczykow (ach ci imigranci!) i kulturalna intryge bo chodzi o przemyt antykow. Oczywiscie Sherlock wszystko odkrywa a przy tym nikogo nie slucha, wszystkich denerwuje, ale jako ze wszystko mu idzie jak po masle, to wszyscy pod koniec wybaczaja mu jego nieumiejetnosc zachowania sie w towarzystwie. Brzmi znajomo? Tak, takich Sherlockow i innych mentalistow wyskoczylo w serialach ostatnio jak muchomorow pod brzozami na lace. Fabula jest w nich przewidywalna jak naglowki Faktu, a postacie ograne mimo, ze sila sie na oryginalnosc. Dialogom brakuje polotu (mimo, ze nasz glowny bohater jest wg scenariusza piekielnie inteligentny i bluskotliwy) a intrygi po prostu nie wciagaja. Prosze winic House MD, bo to House zapoczatkowal manie na anty-bohaterow w telewizji. I tak "Sherlock" BBC ukradl postac Conana Doyle'a by wtloczyc ja w popularny ostatnio wredny tym. A wszystko to na Canary Wharf w City. Gdyby nie to, ze glowne postacie nosza imiona klasykow literatury obawiam sie, ze serial w ogole by sie nie sprzedal. A takiego aspolecznego, blyskotliwego Sherlocka zreszta tez juz widzielismy. I jesli sie nie jest Robertem Downey Juniorem to sie powinno ta postac obchodzic z daleka.