Zostalam dobrym Samarytaninem. W zeszlym tygodniu przyjelam pod swoj dach poltorej kilograma ryzu, osiem rodzajow niedokonczonego makaronu, dwie butelki bialego octu winnego i pol opakowania arborio. W tym tygodniu zaczelam od ceramicznej formy na tarte. Poprzednia wlascicielka zarzekala sie, ze ma wystarczajaco takich naczyn w domu. Dorzucila jeszcze trzy male foremki do zapiekania. Wszystko to przyjelam, bo w koncu foremek nigdy nie za duzo a ryz w koncu zjem. Makaron rowniez (ocen winny jest troszke bardziej problematyczny w tej kwestii... kiedy mysle o rozwiazaniu tego probelmu jedyne co przychodzi mi do glowy to "Zywcem Zapeklowana" Teatrzyku Zielona Gęś).
Dzis jednak o pomoc poprosily mnie istoty zywe. Moze nie oddychaja w podobny sposob do mojego, moze potrzebuja troszke mniej slonca niz ja sama a ich powierzchnia jest troszeczke jak na moje gusta za zielona, ale kurcze ... nie mozna kwiatkow tak po prostu zostawic na pastwe losu i suszy. Wyprowadzic sie z mieszkania i nie zabrac trzech zielonych doniczek? Nie, nie. Nie moglam kolo tego przejsc obojetnie. Tak oto jestem troszeczke skonfudowana wlascicielka dwoch aloesow i jednego drzewka pienieznego (znanego tez jako Grubosz Jajowaty). Nie wiem czy kiedykolwiek wczesniej wspominalam, ze z zestawu "flora i fauna" tylko do fauny otrzymalam talent i cierpliwosc. Mnie lepiej kwiatkow nie zostawiac, bo jestem w stanie opiekowac sie tylko tym co ma futerko i przypomina, ze trzeba je nakarmic. Psy, koty, swinki morskie, konie (podejrzewam tez ze krowy i kozy) - w porzadku. Lemury - z przyjemnoscia! Ale aloesy mnie jakos nigdy nie pociagaly. Ani tego poglaskac ani nawiazac jakas relacje. Jestem chyba jedyna znana mi osoba, ktora potrafi ususzyc kaktus i utopic bambus. A wszystkie te porazki poczynilam w dobrej wierze... Coz, internet mowi mi, ze oba gatunki sa wyjatkowo latwe w obsludze. Nie ma jak wyzwanie. Szczegolnie takie wywolane wspolczuciem.
Teraz zamiast czytac o mediach w Unii Europejskiej (wiem, ja zawsze o tym samym), czytam przesadzaniu aloesow. Kazda wymowka jest dobra. Praco magisterska - bye bye. Kaso w Obi albo innej Castoramie - welcome.
A na koniec - zielonosc naturalna, zaraz po deszczu. Ta zajmuje sie Maman i ta zielonosc ma sie zawsze dobrze. A zeby nie bylo, ze przesadzam to dodam, ze w tej zielonosci plawi sie czasem w cieniu Cicius. To musi byc dobra zielonosc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz