czwartek, 2 czerwca 2011

Siedzimy.

Porazka na tle blogowo-pisemnym. To znaczy porazka na tle pisemnym jest tylko blogowa, poniewaz eseje zostaly grzecznie wytworzone i oddane, a praca magisterska jest w trakcie bycia tworzona (to chyba srednio po polsku, prawda?). Siedze i czytam ksiazke, ktorej nikomu nie polecam, ale ktora sprawia mi wielka przyjemnosc. Nie wiem czy bede w stanie jakos ja wykorzystac do swojej pracy magisterskiej, ale tematyka jest podobna i jak najbardziej powiazana z moimi zainteresowaniami. Moj promotor przestraszyl mnie, ze bede musiala najprawdopodobniej uzyc jakich liczb i innych kalkulatorow (!!) bo bez statystyki nie ma rusz. Nagle zatesknilam za licencjatem i tym, jakie wtedy wszystko bylo latwe, przyjemne, kolorowe i puchate. Zadnych statystyk, zadnych nocy w bibliotece. No, ale jak sie chce byc Master, to trzeba sie troszeczke wysilic, a przynajmniej tak mowia wszelkie znane mi i doswiadczone zrodla. A ja kiedys (jesienia) mam zamiar byc Master, wiec siedze i czytam. Kolo mnie siedzi Sophie i gdyby wiedziala jak przeraza mnie wizja uzycia kalkulatora pewnie by sie usmiala przednio. Na jej notatkach matematyka nie ma juz cyfr, ale sa same litery, kwadraty i matrixy. Sophie jest inzynierem i to nie byle jakim, bo podobno z najtrudniejszego kierunku w Anglii. I, jako ze jest tez soba, to ten fakt zupelnie jej nie rusza. Siedzi i liczy.

Jest tez moj nowy aparat - on siedzi i czeka na weekend, zeby spedzic czas na dworze (i nad morzem) i sprawdzic sie na swiezym powietrzu. Okazuje sie, ze swiat fotografii poszedl na przod i ja zostalam bardzo w tyle. Juz kiedys tak bylo, kiedy wszyscy wymieniali sie megapixelami, a ja siedzialam w ciemni. Teraz przeskok moze nie byl cywilizacyjny, ale sama nie moge sie nadziwic jak fajnie jest miec nowy aparat. Robie zdjecia wszystkim i wszystkiemu, choc na razie najgrzeczniej pozowalo jedzenie. 

Mam ochote cos wytworzyc, co nie ma nic wspolnego z polityka. Moze ciastka? Albo stojak na ciastka? Wieczor mam wolny, wiec moze pojde ulepic jakas gliniana skorupe.
Z tej okazji na koniec bedzie widok z szostego pietra naszej Unii Studenckiej, z pokoju garncarskiego, pelnego skorup, gliny, glazury i pozytywnych wibracji.

(zdjecie zrobilam ja, moim nowym lsniacym aparatem)

Brak komentarzy: