piątek, 10 czerwca 2011

Porzucona praca, hymny wspolne i urodzinki

Cztery dni omijalam moja prace magisterska z daleka i udawalam, ze jej problem mnie nie dotyczy. Czytalam sobie powoli ksiazki o tak fascynujacych tytulach, jak "A Community of Europeans?" albo "The EU and the Public Sphere" i wmawialam sama sobie, ze jeszcze nie czas powaznie wziac sie do roboty. Znalazlam przynajmniej czternascie powodow by nie spotkac sie w pierwszych dniach tygodnia z moim promotorem, ale za to okolo 12 powodow by spotkac sie z Sophie. Bylam tez w sklepie papierniczym mowiac, ze to istotne dla mojej pracy. Wczoraj wieczorem poszlam na koncert jazzmana Courtney Pine'a i myslalam ze to bedzie kolejna dobra wymowka zeby nie myslec o Europie (w koncu czasem trzeba sie tez dokulturalnic - a wiadomo ze jazz dokulturalnia w pelni!). Tytul trasy (i plyty) juz powinien mi byl dac do myslenia: Europa. Znak od opatrznosci czy co? Ale Europa moze znaczyc wiele i wyrzuty sumienia nad opuszczona praca magisterska daly sie uciszyc. Niestety, do czasu - na koniec koncertu zagrano Ode do Radosci i wtedy zaczelam wspolczuc mojej osamotnionej i porzuconej pracy. Ja tu udaje, ze jej nie lubie i nie chce a ona biedna nietknieta lezy gdzies w zakamarkach mojego umyslu. Odspiewalam hymn i zrobilam mocne postanowienie poprawy. W poniedzialek ruszam do pracy. Serio.
(ps. moj koncertowy towarzysz angielski potwierdzil w pelni moja hipoteze niskiego poziomu europejskiej tozsamosci wsrod narodu brytyjskiego - nie wiedzial ze na koniec spiewalismy nasz WSPOLNY hymn, ale powiedzial ze kawalek 'poznaje'. gdyby nie to ze stalam, to spadlabym ze stolka. Europo - co Ci po tej Anglii?)


A z zupelnie innej, niepolitycznej beczki: Orlando Koticello (znany tez jako Lolislaw Kotowicz) konczy dzisiaj zaszczytne 5 lat. To wiek powazny i zobowiazujacy - Lolo z tej okazji podobno lezy w krzakach na wsi. Dolce far niente to ulubione zajecie Lola - zaraz po miziankach na kolankach i spacerach po wsi polskiej. Cecha charakterystyczna naszego solenizanta jest to, ze prezentuje sie spektakularnie w ofutrzeniu zimowym i troszke mniej efektownie w odzieniu letnim. Ale najbardziej spektakularnie Lolo prezentuje sie na zdjeciach. Sa ludzie fotogeniczni i sa koty fotogeniczne. Orlando moze nie urodzil sie by zostac modelem jesli wziac pod uwage jego mobilnosc przed obiektywem, ale urode natura dala mu niebanalna. I niech z okazju lat pieciu dalej go ta urodza obdarza, a ja zebym miala chec i talent by umiec to dynamiczne fotograficznie futro uchwycic.

Prosze, oto Lolo w kokardce urodzinowej - czerwony pasuje mu bardzo.

Model: Lolo Photographer: ja Animal handling: Maman Asystent od wszystkiego: Charlie Clift

Brak komentarzy: