poniedziałek, 13 czerwca 2011

Poniedzialek stracony

Dzien dzisiejszy moge spokojnie okreslic jako strate czasu. Od piatku czekam na odezwe od promotora, a promotor milczy. Zapomnialam ze typy, ktorym Jezyny przyrosly do raczek (albo inna jablka rasy Macintosh) nie lubia dlugich maili. Moze i normalnie odpowiadaja na wiadomosc w ciagu 20 sekund, ale to musi byc wiadomosc skladajaca sie maksimum z dwoch zdan. Moglam swojego maila podzielic na odcinki - moze wtedy dostalabym odpowiedz. Zreszta, nie wyobrazam sobie pisac dlugich maili na tych nowych nano-technologicznych sprzetach. (az szkoda ze na koniec tej notki nie bedzie napisane: Sent from my iPod, hehe).

Mam pytanie podchwytliwe - czy slyszal moze o małżach-brzytwach? Ja az do dzisiaj nie. Podobno jada do mnie takowe na kolacje. Ja sie jednak szybko rozwijam - wczoraj pierwsza ryba, dzis ... okladniczki.

Na koniec slonce, trawa i wiatr nadmorski.

Brak komentarzy: