piątek, 30 kwietnia 2010

Kwiecien, reaktywacja

Zycie mnie pozarlo i nie mam pojecia jak to sie stalo ze nagle zrobil sie piatek. Co wiecej - nawet zrobil sie koniec kwietnia i w zwiazku z tym juz calkiem i oficjalnie jest wiosna i jest piekna.

Miesiac byl to szalony. Rozpoczelam go urodzinami i urodzinami go skoncze. W obu wypadkach urodziny byly moje. Tylko ja i Chuck Norris tak potrafimy. Poza tym byla katastrofa w Smolensku, Eyjafjallajökul wyrzucal z siebie pyly i opary, napisalam i oddalam w glorii i chwale (niezaleznie od efektu) dysertacje, zorganizowalam najwieksza dotad wystawe fotograficzna naszego Klubu (zreszta najwiekszego w UK ze wszystkich studenckich stowarzyszen fotograficznych) i oddalam sprawowane przez siebie obowiazki w odpowiedzialne rece Nialla.

Dzisiaj z okazji ostatnich sukcesow na ziemi bristolskiej zamierzam w gronie znajomych ze wszystkich plaszczyzn towarzystkich (zaczynajac w St.Clare's poprzez fotografie na moim kierunku konczac) wypic przynajmniej dwa drinki za swoje zdrowie. Zasluzylam.

I az sie dziwie ze w tym wszystkim znalazlam chwile zeby pojsc na spacer i uwiecznic wiosne. Nie bede oszukiwac ze jestem z efektow zadowolona.

(wiosna by me)

Brak komentarzy: