Najlepszym czasem na blogowanie jest czas kiedy powinno sie pisac eseje. Jako, ze fakt ten jest znany ogolem nie bede go tutaj szerzej omawiac i przejde od razu do konkretow.
Po calym dniu szukania dowodow na to, ze partie zielone wcale nie sa takie zielone stwierdzilam, ze dam rade napisac ten esej. Mam na pulpicie folder, a w nim 30 roznych prac naukowych na mniej i bardziej powiazane z pytaniem esejowym tematy. Jutro tez wybiore sie do biblioteki i bede udawac intelektualiste.
Udawanie intelektualistow zreszta wychodzi mi calkiem niezle - ostatni weekend spedzilam w Cambridge i wcale nie czulam sie gorsza czy "nie-na-miejscu". Nasz przewodnik prawie doktor (!) Branson zabral nas na wycieczke po swoim wydziale, swoim collegu (podobno to sie po polsku nazywa kolegium) i swoim barze. Cambridge jest male i sliczne, a uczelnia robi wrazenie. To jest dopiero studiowanie moi drodzy - mury z XIII wieku zobowiazuja do uczenia sie grzecznie. A zielona trawka i piekne biblioteki tylko temu sprzyjaja. Gorzej z rzeka, sloncem, cydrem i punting (czy jest na to polskie slowo?), ktore nie sprzyjaja nauce i one mnie sprowadzily na manowce. Zamiast sie uczyc chlonelam akademicka atmosfere przez skore. Nia naladowana mam teraz zamiar do konca termu wytworzyc jakis piekny esej o zielonych partiach i o tym, ze swiata jednak sie nie da uratowac.
Ale zeby nie bylo ze koncze smutnym akcentem fatalistycznej wizji swiata, to na pocieszenie beda wiosenne, sniadaniowe muffinki:
3 komentarze:
Ja się tak czuję na fUJocie. To znaczy jak odwiedzam Colegium Novum na przykład albo instytut historyczny. Bo na tym moim Kaźmirzu to można się czuć tylko historycznie - żydowsko, a nie historycznie - intelektualnie.
A, i wczoraj był ten powiew studenckości i intelektualizmu, kiedy po posiadówie w bibliotece prułam na Grodzką z laptopem w torbie. Proszę, jeden laptop, jedna posiadówa i już człowiek czuje się mądrzejszy. Ha.
Jak najbardziej. Dlatego tak wazne sa w sztukach teatralnych kostiumy i rekwizyty ;)
Prześlij komentarz