wtorek, 30 grudnia 2008

!

Ilosc slow napisanych do esejow: 181
(przy ogolnym celu ~ 3, 500)

Nie jest zle.

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Froterysci

Cicik jest froterysta, ale prawda jest taka ze tlumy w Silesii w dniu dzisiejszym by go nie usatysfakcjonowaly. A wszystko dlatego, ze Cicik jest froterysta mamusiowym. I to tez bardzo wybiorczo, bo froterzyc (froterowac?) najbardziej lubi na wlasnych warunkach. Wybiera miejsce, czas i sposob froteryzacji. I tak sobie wiedzie szczesliwe zycie ocierajac sie o tych, ktorych lubi najbardziej nie swiadom zblizajacych sie Swiat. Tylko zastanawia go pewnie, o co chodzi z tymi wiszacymi wszedzie aniolkami i jabluszkami. A dzis wyroslo nam drzewo w salonie i przynajmniej nic mi nie wiadomo zeby ktorykolwiek z ofutrzonego towarzystwa uciekl (przypomnijcie sobie Lolo i jego pierwsze swieta - norweski lesny na widok drzewa dal dyla pietro nizej i stamtad obserwowal wroga...)

Poza tym mam nowa ladowarke do apararu i podobno udalo mi sie jedna ladowarka zrobic balagan na calym pietrze. Podliczono mnie tez, ze balagan na stole na innym pietrze w jedenastu dwunastych zostal wytworzony przeze mnie. Przykro mi to stwierdzic, ale balagan tworze zupelnie nieswiadomie i spontanicznie. W jednej chwili go nie ma, a w nastepnej juz jest. Szkoda, ze z porzadkowaniem nie jest podobnie. A swoja droga przeczytalam ostatnio, ze jesli to, ze ludzie upodobniaja sie do swoich psow jest zasada, to prawda jest rowniez ze upodabniaja sie do swoich biurek. Ups...

Ide spac bo jest juz pozno, a poza tym im szybciej pojde spac tym szybciej beda Swieta, a Swieta sa super.

Tak mi sie przypomnialo, ze sie ciesze ze karp jest miekki. Pozegnalam sie dzis ze szwami niekoniecznie ku ich radosci, bo niektore bardzo chcialy zostac. Dziury ziejace jednak pozostaja i nadal wsuwam ketonal na deser. Ale teraz wystarczy mi wlasciwie raz na 8 godzin czyli dokladnie tak, jak farmaceuta i ulotka przykazali.

Musze zapamietac cytat z weekendu: 'Mezczyzna jest odmianem kobiety'

Ilosc napisanych slow na eseje: 0
edycja po publikacji: wlasnie mi stuknelo 3000 wejsc na bloga! Czyli nie tylko ja to czytam!

wtorek, 16 grudnia 2008

Zeby ktorych nie ma

Najlepiej wydane piec stow w moim zyciu? Zaliczka za Cicika. Podejrzewam, ze moja zlota spodnica Armani jest tez gdzies wysoko na liscie. Najgorzej wydane piec stow? Coz, od czterech dni jestem zdania, ze samo-okaleczenie jakiemu sie poddalam za te pieniadze wygrywa ze wszystkimi zle rozporzadzonymi wydatkami. Za 500 zlotych nie zyskalam nic poza dwoma ziejacymi dziurami w dziaslach, ktore musze zasypywac niedozwolona dobowa dawka Ketonalu forte zeby nie ryczec jak obdzierana ze skory. No, mam tez cala mase nici w paszczy bo dziury pewnie bolalyby jeszcze bardziej gdyby nie pol metra nici, ktora zszywa mi dziasla. Za to mozecie mi uwierzyc ze prawie wszystko da sie zjesc/wypic przez slomke. Czyli glownie pije - sniadanie pije, obiad pije i kolacje tez wypijam chociaz jesli sie kromke chleba podziubdzia w takie tycie kawalatka to spokojnie tez ja mozna wypic. Dzis zmierze sie z paczkiem i zobaczycie ze tego typu produkty tez mozna wsunac przez slomke.
Poza tym odbijaja mi sie te zeby (ktorych nie ma) na przydatnosci spolecznej i przed-swiatecznej. Zajmuje sie glownie lezeniem, spaniem i wolaniem o chusteczki, wode czy Ketonal. Zabawna jestem jak klauny na pogrzebach, a pomocna wszystkim jak bolacy (nomen-omen!) zab. Panie zeslij mi wiecej ketonalu!
Wiem ze to moje narzekanie nie odznacza sie zadnym mysleniem pragmatycznym i wiem, ze w ogolnym rozrachunku te piec stow wydane na zrobienie sobie kraterow w paszczy sie w przyszlosci oplaci, i dzieki temu zachowam hollywoodzki usmiech i zdrowe zeby (te ktore pozostaly), ale poki sami nie sprobujecie wessac banana czy ziemniakow puree nie wiecie jakie zycie moze byc ciekawe.

sobota, 13 grudnia 2008

Ogolny update zycia i bloga

Nawet Mama mi mowi, ze powinnam cos napisac czyli chyba rzeczywiscie dlugo nie pisalam. Prawda jest taka ze juz kilka postow mialam wytworzonych w grudniu, ale niestety zlosliwosc rzeczy martwych, polaczen bezprzewodowych i innych efektow rozwoju technologicznego nie pozwolila na dokonczenie lub publikacje.

Teraz mam duzo czasu i cierpliwosci, wiec bloga mozna ozywic. Jest niestety prawdopodobienstwo monotematycznosci, bo jedyne co mi na mozg i umysl naciska to moje dwa zeby, ktorych juz zreszta nie ma. Sensu moze i ta wypowiedz tez ma niewiele, ale mozecie mi wierzyc, ze kazdy kto pozegnal sie z osemkami (przeszedl EKSTRAKCJE) bedzie wiedzial co mam na mysli. W nocy mi sie chcialo kwiczec z bolu, ale jestem dzielna, pakuje Ketonal w najwyzszej dozwolonej dawce i wszystkie pokarmy przyjmuje jak prawdziwy chory przez rurke (czyt. slomke do napojow). Cala ta stomatologiczna ekstrawagancja uswiadomila mi, ze szwy mialam w zyciu zakladane w trzech miejscach i wszystkie te trzy miejsca (i slady po szwach) mam w buzi, zwanej profesjonalnie jama istna. Dobrze, ze tam trzeba latarka poswiecic zeby znalezc slady.

Mam nowe zdjecia Diego, ale jeszcze nie zrzucalam ich w kierunku komputera. Szkoda mi baterii, ale to juz jest historia na inna notke, bo teraz dr. House czeka, wola mnie z daleka - az z drugiego hard drive'a.

O, moja nowa sukienka - prosze bardzo:
(zdjecie by Charlie Clift, oczywiscie)