piątek, 23 maja 2008

Cuda sie zdarzaja (nie tylko u premiera Tuska)

Wczoraj przezylam najszersza game emocjonalna od bardzo dawna. Moj esej z ekonomii zaginal a kopia zapasowa wraz z nim. Przeszukanie calego komputera dwa razy tylko mnie utwierdzilo w przekonaniu, ze juz po mnie - oblany jeden przedmiot i nie ma nawet sensu otwierac podrecznika do egzaminu. Bo drugi raz przez to pieklo, jakim bylo pisanie tego eseju, nie przejde - wole oblac. Zalana lzami siedzialam w fotelu, w kacie swojego pokoju i zalamywalam sie nerwowo. Cale zlo swiata spadlo na mnie i ciezar egzystencji mojej, ktora ostatnio skladala sie ze srednio udanego egzaminu z World in Crisis, przeziebienia i utraty glosu, i stresujacej powtorki na piatkowy egzamin, przywalil mnie jak rzadko kiedy. Jedyna opcja byl domowy komputer na ktorym esej zostal stworzony. Ale... rodzice na Mazurach, Moony na wsi, a komputer w domu sie kurzy. Kiedy przejrzalam wszystkie mozliwe pliki na zewnetrznym dysku i wszelkie inne przyrzady do przechwywania danych, przyszla kolejna fala rozpaczy - zwinelam sie w fotelu i obkopalam chusteczkami - pozwolilam nieszczescoi calego swiata przejac nade mna kontrole. I kiedy myslalam, ze to juz koniec Sila Wyzsza kazala mi spojrzec na milczacego sprawce - moj komputer, a tam na srodku ekranu mala ikonka mowiaca - "Skype: Mama dzwoni". Znak od Boga! Napelniona nowa fala nadzei nauczylam mame szukac plikow na komputerze i ... niestety nic sie nie znalazlo. Pogodzilam sie juz z porazka, kiedy nagle slysze z drugiej strony kabli i wirelessow: "A Economics Essay 2?" Tak! Mama jest moim wybawca i bohaterem - nowym sensem moich studiow i sprawca najwiekszego wybuchu radosci, ulgi i wdziecznosci od bardzo, bardzo dawna. Moje zycie odzyskalo sens i nawet mysle ze jestem w stanie stawic czola dzisiejszemu egzaminowi!

Czego nauczyla mnie wczorajszy wieczor? Przede wszystkim trzymania przynajmniej trzech kopii wszystkich dokumentow w przynajmniej pieciu roznych miejscach. Poza tym utwierdzil mnie w przekonaniu, ze nie ma jak mama - bez niej wszystko sie sypie, a wystarczy ze sie zjawi, a sprawy wcale nie wygladaja tak beznadziejnie, jak przed jej przybyciem. I jeszcze spowodowal, ze zaczelam zastanawiac sie nad istnieniem Sily Wyzszej (jakkolwiek ja chcecie nazwac), ktora od czasu do czasu przyznaje sie do swojego istnienia poprzez wysylanie nam prywatnego aniola stroza w momencie najwiekszej desperacji.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Be more informative with your topics.