Pokazywanie postów oznaczonych etykietą alan rickman ma zawsze racje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą alan rickman ma zawsze racje. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 marca 2012

Najwazniejsze jest miec cel

A ja wiem jak bedzie wygladala moja pierwsza umowa o prace. (glownie beda w niej odnosniki do dokumentu, ktory ma 600 stron i ktorego nie mozna znalezc w internecie. a wiecie jak wyglada wspolczesna Prawda: jesli nie ma tego na googlach to znaczy, ze nie istnieje. oby moja umowa istniala. uwierze w nia jak ja zobacze podpisana przez Instutucje. i jak dostane pierwsza prawdziwa wyplate).

Z masala chai w dloni, Robertem Plantem w tle, iTelefonem ktory ciagle czegosc ode mnie wymaga zrobilam wiosenny porzadek w szafie. Jestem praktycznie prawie-hipsterem. Slucham muzyki, o ktorej malo ktory hipster dzisiaj slyszal. "Led Zeppelin? A to taki zespol wiesz...niszowy... na pewno nie znasz" a kiedy to robie lezy kolo mnie telefon, ktory ma zdanie na kazdy temat. Wnioski sa prozaiczne - chai jest pycha (banal), Robert Plant rzadzi (znow banal), sprzety Appla mysla, ze wiedza lepiej (tez banal) a  sprzatanie w szafie jest objawem braku celu. Oto sprzatajac w szafie odkrylam nie tylko zagubiona spodnice i buty, o ktorych nawet nie pamietalam, ale tez kawalek siebie. 

Nie mam na mysli zadnych obrzydliwych anatomicznych znalezisk, ale samo-odkrywanie. Sprzatam w szafie, bo to mi daje zludzenie celu w zyciu. Jako byly bezrobotny (teraz kobieta wolna i na dlugim urlopie: vide paragraf pierwszy) szukalam sobie jakiegos celu. Nie bylo w domu jajek, wiec pieczenie odpadlo. Na Ostrydze nie bylo zasobow wiec podrozowanie odpadalo. W aparacie nie bylo baterii wiec zdjecia nie wchodzily w gre. Co bardziej przerazajace - uporalam sie z biurokracja, wystalam sie we wszystkich mozliwych kolejkach i jeszcze zdazylam posprzatac mieszkanie. I tak oto umysl moj automatycznie wyslal mnie do szafy. Najpierw wydawalo sie to rozsadne, ale w polowie Misty Mountain Hop uswiadomilam sobie, ze przeciez to jakos uklada mi zycie. Czuje jakbym miala jakis cel, jakies przeznaczenie. A nie siedziec i podziwiac Londyn wiosenny. Alan Rickman jak zwykle mial racje: posprzatac na biurku, to tak jakby posprzatac sobie zycie. Ja nie mam biurka, pozostaje mi szafa. 

Prosze jak niewiele mi trzeba do satysfakcji: kubek goracego napoju, jeden stary rockman, telefon ktory mowi i cel w zyciu. Jakkolwiek by sie ten cel nie wydawal mikroskopijny w skali problemow swiata.

Na Bruksela inna niz by sie wszystkim wydawalo: