A ja wiem jak bedzie wygladala moja pierwsza umowa o prace. (glownie beda w niej odnosniki do dokumentu, ktory ma 600 stron i ktorego nie mozna znalezc w internecie. a wiecie jak wyglada wspolczesna Prawda: jesli nie ma tego na googlach to znaczy, ze nie istnieje. oby moja umowa istniala. uwierze w nia jak ja zobacze podpisana przez Instutucje. i jak dostane pierwsza prawdziwa wyplate).
Z masala chai w dloni, Robertem Plantem w tle, iTelefonem ktory ciagle czegosc ode mnie wymaga zrobilam wiosenny porzadek w szafie. Jestem praktycznie prawie-hipsterem. Slucham muzyki, o ktorej malo ktory hipster dzisiaj slyszal. "Led Zeppelin? A to taki zespol wiesz...niszowy... na pewno nie znasz" a kiedy to robie lezy kolo mnie telefon, ktory ma zdanie na kazdy temat. Wnioski sa prozaiczne - chai jest pycha (banal), Robert Plant rzadzi (znow banal), sprzety Appla mysla, ze wiedza lepiej (tez banal) a sprzatanie w szafie jest objawem braku celu. Oto sprzatajac w szafie odkrylam nie tylko zagubiona spodnice i buty, o ktorych nawet nie pamietalam, ale tez kawalek siebie.
Nie mam na mysli zadnych obrzydliwych anatomicznych znalezisk, ale samo-odkrywanie. Sprzatam w szafie, bo to mi daje zludzenie celu w zyciu. Jako byly bezrobotny (teraz kobieta wolna i na dlugim urlopie: vide paragraf pierwszy) szukalam sobie jakiegos celu. Nie bylo w domu jajek, wiec pieczenie odpadlo. Na Ostrydze nie bylo zasobow wiec podrozowanie odpadalo. W aparacie nie bylo baterii wiec zdjecia nie wchodzily w gre. Co bardziej przerazajace - uporalam sie z biurokracja, wystalam sie we wszystkich mozliwych kolejkach i jeszcze zdazylam posprzatac mieszkanie. I tak oto umysl moj automatycznie wyslal mnie do szafy. Najpierw wydawalo sie to rozsadne, ale w polowie Misty Mountain Hop uswiadomilam sobie, ze przeciez to jakos uklada mi zycie. Czuje jakbym miala jakis cel, jakies przeznaczenie. A nie siedziec i podziwiac Londyn wiosenny. Alan Rickman jak zwykle mial racje: posprzatac na biurku, to tak jakby posprzatac sobie zycie. Ja nie mam biurka, pozostaje mi szafa.
Prosze jak niewiele mi trzeba do satysfakcji: kubek goracego napoju, jeden stary rockman, telefon ktory mowi i cel w zyciu. Jakkolwiek by sie ten cel nie wydawal mikroskopijny w skali problemow swiata.
Na Bruksela inna niz by sie wszystkim wydawalo:
1 komentarz:
Jakie mnostwo fajnych rzeczy zmiescilas w jednym wpisie. Az cieplo na sercu. I pamietaj ze niewazne co bylo. Wazne co bedzie. Buzka
Prześlij komentarz