Ale jeszcze zanim kawa się przefiltrowała już obsmarowaliście nieobecną w pracy koleżankę, prawda? Opinia opinii nie jest więc równa.
Każdy z nas ma jakieś tam opinie. Zdanie na temat dzisiejszej pogody (brzydka/ładna), zdanie na temat koleżanki z pracy (głupia/niegłupia), zdanie na temat Księżnej Cambridge (brzydka/ładna, powinna/nie powinna ściągać bielizny na wakacjach). Szpinak uwielbiamy albo nienawidzimy. Kolor purpurowy nam się podoba lub nie (opcja męska: nie wiemy co to jest purpurowy ale o fioletowym mamy zdanie, że nie warto jest mieć na ten temat zdania). I chciałabym widzieć jak próbujecie udawać, że nie macie wyrobionego zdania o Dodzie (albo innej Margarynie albo kto tam teraz jest na ustach tabloidów w kraju).
Opinie są tanie i łatwe w obsłudze. Bierzemy jakiś temat i decydujemy się na "tak" lub na "nie". Życie w ten sposób można by sprzedawać niezdecydowanym jako "jeden długi odcinek iks-faktora".
I tak na temat konkurujących ze sobą zdesperowanych uczestników iks-faktora nie trudno sobie wyrobić zdanie. Posłuchaliśmy ich nieszczęsnego wycia do jury, posłuchaliśmy ich smutnych historii życiowych i zdecydowaliśmy czy ich lubimy czy nie. Jeśli jesteśmy bardzo zdecydowani, że przypadli nam do gustu możemy wysłać im wiadomość, dzięki której duża stacja telewizyjna zarobi pieniądze na naszej opinii. Łatwo, prosto i przyjemnie. Wysiłek intelektualny wymagany przy wyrabianiu sobie zdania na temat zwierząt pseudo-scenicznych w telewizji: minimalny, jeśli nie zerowy.
Jeszcze łatwiej jest mieć zdanie na temat szpinaku. Gotujemy (lub nie), wsadzamy do ust i nasze kubki smakowe odwalają całą robotę za nas. Zdanie na temat szpinaku wymaga więc jeszcze mniej wysiłku niż zdanie na temat ludzi (szczególnie tych w telewizji i w kolorowych gazetach). Chociaż tutaj zakładamy, że delikwent bez zdania wykazał się otwartością umysłu wymaganą do spróbowania szpinaku. Otwartość umysłu zdecydowanie wymaga wspięcia się na inny poziom intelektualny niż wyrobienie sobie zdanie na temat Kuby Wojewódzkiego. Kuba jest wszędzie, a szpinak można spróbować tylko na ochotnika, jeśli ma się więcej niż dwanaście lat. Spokojnie można więc szpinaku uniknąć, a Kuby nie.
Zupełnie inną beczką posiadania zdania jest zdanie na temat przyszłości projektu integracji europejskiej. Federalna Europa? Tak czy nie? Reforma emerytalna w Polsce? Dobra czy zła? Jak powinna wyglądać? Czy zamachy na amerykańskie misje dyplomatyczne w zeszłym tygodniu mówią coś więcej o krajach arabskich? Stronniczość mediów - wspomaga debacie publicznej czy nie? Dotacje na sztuki piękne - strata czasu i pieniędzy a może promowanie kultury?
Kolejnym (już ostatnim) etapem posiadania opinii jest zdanie na tematy wyższe - estetyka w filozofii, prawo moralne, miłość jako zjawisko chemiczne, sztuka renesansu (ogółem i dla wybranych szczegółem), metoda naukowa jako nowa religia, równość, wolność i tym podobne. Każdy może wykrzyknąć, że jest za wolnością. Ale moje pytanie brzmi czy chodzi o wolność pozytywną czy negatywną. Wolność słowa porzuciliśmy na poprzednim etapie. Tutaj poziom zaawansowania wymagany do posiadania zdania można określić tak: level: hard. Na tym etapie nie przyjdą nam z pomocą gazety i telewizja, większość z nas nie będzie się mogła posiłkować zdaniem kolegów i koleżanek.
Co więcej na wyższych etapach przywileju posiadania własnego zdanie proste "Jestem na tak" nie wystarcza. Bo jeśli wyraziliśmy zdanie, to pewnie w nie było ono wyrwane z kontekstu. Za chwilę będziemy musieli bronić naszej opinii.
Opinia to więc rzecz potencjalnie niebezpieczna. Możliwe, że będziemy musieli potrafić znaleźć na nią argumenty. Dużo łatwiej więc obronić sympatii do Księżnej Cambridge niż federalnej Europy. Wszystko sprowadza się do chęci poznania tematu i ... samych siebie.
Z dużą większością spotykanych osób mogę wymienić opinię na temat pogody. Chociaż przy minimalnej wyobraźni zdania na ten temat mogę też wymienić z moim kotem. Z podobną większością mogę też porozmawiać o Pani Cambridge (przepraszam, że wciąż ona, ale w ostatnim tygodniu z okładek pism wszelakich nie schodzi wcale i aż się boję otwierać lodówkę...). Ale ile razy w pracy zdarzyło Wam się porozmawiać o federaliźmie w Europie? Założę się, że mnie i tak więcej niż Wam, więc nie powinnam narzekać.
Wszystkie groźne i pewnie siebie koleżanki milkną i przy biurowym lunchu na 12 osób przy stole rozmawiają nagle tylko trzy. Kilka osób posłucha z zaciekawieniem. A kiedy dyskusja troszeczkę zwolni jedna z wcześniej milczących koleżanek powie: "Przecież niepisana umowa jest taka, że poza pracą nie rozmawiamy o pracy. Zauważyłam, że i ja i P i M mamy dokładnie ten same kolor lakieru na paznokciach. To mój ulubiony! Czerwonych niecierpię."
Opinia, niestety, opinii nierówna. Chyba pójdę sobie pomalować paznokcie. Na czerwono.
Na koniec pole w środku parku koło mojego nowego mieszkania. Miasto-niemiasto.
Zupełnie inną beczką posiadania zdania jest zdanie na temat przyszłości projektu integracji europejskiej. Federalna Europa? Tak czy nie? Reforma emerytalna w Polsce? Dobra czy zła? Jak powinna wyglądać? Czy zamachy na amerykańskie misje dyplomatyczne w zeszłym tygodniu mówią coś więcej o krajach arabskich? Stronniczość mediów - wspomaga debacie publicznej czy nie? Dotacje na sztuki piękne - strata czasu i pieniędzy a może promowanie kultury?
Kolejnym (już ostatnim) etapem posiadania opinii jest zdanie na tematy wyższe - estetyka w filozofii, prawo moralne, miłość jako zjawisko chemiczne, sztuka renesansu (ogółem i dla wybranych szczegółem), metoda naukowa jako nowa religia, równość, wolność i tym podobne. Każdy może wykrzyknąć, że jest za wolnością. Ale moje pytanie brzmi czy chodzi o wolność pozytywną czy negatywną. Wolność słowa porzuciliśmy na poprzednim etapie. Tutaj poziom zaawansowania wymagany do posiadania zdania można określić tak: level: hard. Na tym etapie nie przyjdą nam z pomocą gazety i telewizja, większość z nas nie będzie się mogła posiłkować zdaniem kolegów i koleżanek.
Co więcej na wyższych etapach przywileju posiadania własnego zdanie proste "Jestem na tak" nie wystarcza. Bo jeśli wyraziliśmy zdanie, to pewnie w nie było ono wyrwane z kontekstu. Za chwilę będziemy musieli bronić naszej opinii.
Opinia to więc rzecz potencjalnie niebezpieczna. Możliwe, że będziemy musieli potrafić znaleźć na nią argumenty. Dużo łatwiej więc obronić sympatii do Księżnej Cambridge niż federalnej Europy. Wszystko sprowadza się do chęci poznania tematu i ... samych siebie.
Z dużą większością spotykanych osób mogę wymienić opinię na temat pogody. Chociaż przy minimalnej wyobraźni zdania na ten temat mogę też wymienić z moim kotem. Z podobną większością mogę też porozmawiać o Pani Cambridge (przepraszam, że wciąż ona, ale w ostatnim tygodniu z okładek pism wszelakich nie schodzi wcale i aż się boję otwierać lodówkę...). Ale ile razy w pracy zdarzyło Wam się porozmawiać o federaliźmie w Europie? Założę się, że mnie i tak więcej niż Wam, więc nie powinnam narzekać.
Wszystkie groźne i pewnie siebie koleżanki milkną i przy biurowym lunchu na 12 osób przy stole rozmawiają nagle tylko trzy. Kilka osób posłucha z zaciekawieniem. A kiedy dyskusja troszeczkę zwolni jedna z wcześniej milczących koleżanek powie: "Przecież niepisana umowa jest taka, że poza pracą nie rozmawiamy o pracy. Zauważyłam, że i ja i P i M mamy dokładnie ten same kolor lakieru na paznokciach. To mój ulubiony! Czerwonych niecierpię."
Opinia, niestety, opinii nierówna. Chyba pójdę sobie pomalować paznokcie. Na czerwono.
Na koniec pole w środku parku koło mojego nowego mieszkania. Miasto-niemiasto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz