sobota, 12 listopada 2011

Pismo reczne podobno umiera

Charlie kradnie mi internet i w zwiazku z tym zadnej sensownej mysli nie potrafie przelac na wirtualny papier. Czytalam ostatnio artykul "Pismo reczne - elegia" i od tego czasu zastanawiam sie nad tym czy pokolenie po moim pokoleniu (np. nasze dzieci) beda w ogole pisaly recznie. Nie bede oszukiwac, ze wiekszosc mojego pisania dzieje sie w dzisiejszych czasach na papierze wirtualnym, ale i tak czesto i w miare duzo pisze recznie. A poza tym pisanie piorem sprawia mi przeogromna przyjemnosc i nie zamierzam z niej w najblizszym czasie rezgnowac. Szkoda mi bedzie tych w przyszlosci, ktorym z pisania atramentem na papierze zostanie tylko podpis i okazjonalna kartka swiateczna. Mnie malo rzeczy relaksuje tak, jak papeteria czy po prostu papier gotowy do zapisania przede mna i pioro w dloni. Nawet jesli list wyjdzie mi "o niczym" i nie bedzie w nim nic specjalnego - pieknie pisze sie "o niczym" piorem. Duzo piekniej niz klawitura. W koncu takiej czcionki jak moje pismo wciaz nikt nie posiada i to zaraz w liscie widac.

Maile, kiedy laduja w mojej skrzynce ciesza mnie bardzo (szczegolnie te wyczekiwane), ale to jest radosc zupelnie inna od tej, jaka daje list w skrzynce z recznie wykaligrafowanym (lub nabazgranym) moim imieniem na kopercie. Szkoda, ze sklepow takich jak wloska (a wlasciwie florentynska) siec Il Papiro nie ma wlasciwie nigdzie indziej. Widocznie notatniki, papeterie i piora sie nie sprzedaja. A podobno jesli sie sprzedaja, to glownie jako prezenty - odkladane na polke i raczej nie uzywane. Ja z kazdej papeterii zakupionej staram sie zostawic sobie jedna koperte i jedna kartke. Znaczki nosze w portfelu i w kalendarzu, ktory wciaz nie jest telefonem/komputerem/iPadem tylko oprawiona w twarda okladke sterta kartek. A brak atramentu wprawia mnie w lekka panike i atrament laduje jako pierwszy punkt na liscie zakupow.

Ciekawe czy za 50 lat, kiedy beda juz dobrze na emeryturze to moje wnuki beda myslaly o pisaniu recznym w podobny sposob do mojego myslenia o  wysylaniu telegramow. Te sa podobno wciaz w uzytku, ale nie znam nikogo w moim wieku, kto kiedykolwiek wyslal jakis telegram. Kurcze, chyba nawet nie wiedzialabym jak sie za to zabrac. A, przepraszam - weszlabym do przegladarki internetowej i tam na klawiaturze wystukala "telegram". Reszte powiedzialby mi Google. Ale z osobistym przekazem i wlasnym stylem ma takie wsukiwanie w klawiature niewiele wspolnego. Chyba jednak ciesze sie, ze sie urodzilam w takich a nie innych czasach, bo przyszlosc na pewno bedzie inna. Przyszlosc bez papeterii to na pewno nie przyszlosc w jakiej czulabym sie wygodnie.

Na koniec papierowe kubki swiateczne w Starbuck's. Papier lubie, ale wole kiedy eggnogga serwuja jednak w porcelanie. Moze ja po prostu jestem jakas nie-dzisiejsza.


3 komentarze:

Limonka pisze...

Papier po prostu służy do pisania, a porcelana do picia. To oczywiste! To się nazywa porządek rzeczy.

Foxglove pisze...

Zgadzam się z Limonką.
Przy okazji jak wyginiemy to niby jak zostawimy po sobie ślad? Pisanie ręczne musi pozostać, żeby archeologowie przyszłości mieli zajęcie ;)

Unknown pisze...

Archeologowie beda grzebac nam w twardych dyskach i stamtad sie dowiedza wszystkiego :D