Anita (nowa, lepsza, rewamp, 3G i tak dalej) wlasnie wyruszyla na wieczorny clubbing i czulam sie zobowiazana zapytac czy ma przy sobie telefon, klucze i kondomy. Spojrzmy prawdzie w oczy - dziewczyna nie ukrywa ze jest zdesperowana, wiec jako dobra przyjaciolka zobowiazana jestem dbac o to zeby mi sie przez zwykla desperacje jakies chlamydie nie szerzyly. Okazalo sie, ze zestaw podstawowy imprezowiczki miala. Pochwalila mi sie tez turkusowa bielizna. Uff, do czego to doszlo. Kontakty miedzy-ludzkie poszerzaja horyzonty i to na wszystkich mozliwych plaszczyznach. Rozstania powoduja, ze albo zuzywasz tony chusteczek higienicznych albo jak sie okazuje... prezerwatyw. Albo przynajmniej masz taka potrzebe.
Ja sie od tego odcinam i ciesze sie, ze mam Guru. Jestem co prawda wielce dyskryminowana w tym roku z tego powodu, bo nagle sie okazuje ze wszystkie moje przyjaciolki i blizsze kolezanki wrocily do etapu wyznawania Seksu w Wielkim Miescie - sa ryczacymi singlami. A jeszcze do niedawna slyszlam: "Olga, trzeba ci znalezc faceta". Teraz slysze: "Ty nie masz prawa sie odzywac, bo masz faceta, wiec nie wiesz jak to jest". Prosze, jak punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Kot z Cheshire ma zawsze racje. Na swoja obrone dodam, ze Maman jest zdania, ze ja jestem Samantha. Chyba, ze mam ubrane moje fioletowe kapcie. Wtedy zdecydowanie jestem Carrie. Pytania o interpretacje prosze kierowac do Maman osobiscie lub samemu sobie wykreowac wytlumaczenia.
Z mniej rewolucyjnych plotek i informacji jest to, ze o malo nie spalilam przedwczoraj mieszkania. Do roztrzepanych raczej nigdy nie nalezalam, a iPod mi tylko pomaga w zorganizowaniu - czego ja nie pamietam, on pamieta na pewno. Ale o dynii w piekarniku zapomnialam i wyszlam z domu na cztery godziny. Dyskusja o reklamach w telewizji na zajeciach o pop-kulturze przypomniala mi o dyniach i o malo nie dostalam zawalu pod biurkiem. W zyciu tak szybko nie bieglam do domu - cala ulica myslala ze mam jakis problem wewnetrzny sadzac po minach jakie widzialam. A moj problem byl bardzo zewnetrzny - piekarnik i... zweglona dynia. Coz... nie ukrywajmy - nigdy sie nie zapowiadalam na nowa Nigelle Lawson. Mieszkanie za to stoi cale i zdrowe. I nawet nie zdazylo sie dymic. Ale z dynii musialam zrezygnowac, bo nie pozwolono mi sie zblizac do piekarnika...
Swiat zdecydowanie poszedl naprzod - Anita clubbinguje, a ja pale domy. Rok zapowiada sie ciekawie - stay tuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz