I tak oto z osoby pakujacej sie, stalam sie kolejnym bezdomnym imigrantem w Wielkiej Brytanii.
Z ta jednakze roznica, iz na moje konto wplynie pokazny zastrzyk gotowki z depozytu, bo mieszkanie ktore opuscilam by przejsc na strone bezdomnosci posprzatalam tak niesamowicie, ze Rob (nasz landlord) chcial nam nie tylko oddac cala zaliczke, ale i doplacic za blysk jakiego wczesniej jeszcze pod numerem 9 na Pembroke Road nie widzial. Juz od ronda widac moj (byly) czysty piekarnik. O oknach nie wspomne.
Troszke mi ta bezdomnosc uwiera, ale tylko jedna noc spedzilam w tym zamieszaniu w namiocie. To co mnie odroznia od przecietnego, biednego imigranta to duza ilosc znajomych, ktorzy w jakims mniejszym badz wiekszym stopniu posiada na tej wyspie nieruchomosci, w ktorych moge sie ukryc przed deszczem. Poza tym Kitkat slusznie zauwazyl, ze jesli przyjdzie najgorsze i bedzie mi grozic ekstradycja, to mam szanse w miare szybko wejsc w malo zobowiazujacy zwiazek malzenski z pewnym pol-kornwalijczykiem. On na sama mysl pobladl, a ja sie obrazilam, ze Kitkat nie wierzy w moja niezaleznosc. Ale plan awaryjny trzeba miec na wypadek, gdyby aparat panstwowy polski sie o mnie upomnial, a angielski chcial sie mnie pozbyc.
Teraz przemierzam Albion z najwieksza torba jaka mozecie sobie wyobrazic. Bylam juz w Oxfordzie, bylam w Bristolu, teraz jestem w Devon, a konkretnie w Salcombe. Napisalam wstep do dysertacji i zastanawiam sie czy wszechobecne morze przypadkiem nie pozarlo Guru. Mam nadzieje, ze nie bo lodowka swieci pustkami a przede mna cale sterty prania. Nie chcialabym w tych warunkach zostac porzucona.
Na kolacje ide do Mrugajacej Krewetki - musicie przyznac, ze to jedna z lepszych nazw z jakimi mieliscie do czynienia. Jest slonko, jest wiatr i bezdomnosc nie jest az taka zla. Szczegolnie z internetem i dobra ksiazka.
środa, 24 czerwca 2009
piątek, 19 czerwca 2009
Pakujemy sie
I znow nadszedl ten czas w moim zyciu, ze otacza mnie balagan, ktorego skale potrafi oddac tylko Guernica Picasso. Koniec roku akademickiego, koniec umowy o wynajem i tym samym koniec stalego, wlasnego miejsca na ziemi angielskiej. Dookola mnie pudla, kartony, walizki i torby i za nic w swiecie wszystko nie chce sie zmiescic do przeznaczonego sobie miejsca. Oficjalna konkluzja na moment obecny jest taka, iz mam za duzo butow. Myslalam, ze spakowalam juz wszystkie a tu nagle z szafy wylonily sie dwie kolejne pary. O te dwie za duzo, bo juz mi sie walizki skonczyly...
Ale od poczatku - do pakowania podchodzilam dzisiaj cale rano. Obeszlam pokoj, wzrokiem oszacowalam posiadane przeze mnie przedmioty i ilosc potencjalnych pudel i tym podobnych i wyszlam z zalozenia, ze wszystko bedzie dobrze. Z ta optymistyczna mysla (uciszajac piskliwy glos w mojej glowie powtarzajacy: "Ale sie na tych szacunkach przejedziesz") postanowilam, ze nalezly mi sie prysznic a przy okazji wszelkie rodzaje dostepnych maseczek do ciala, wlosow i buzi. Potem doprowadzilam do porzadku wszystkie posiadane przeze mnie paznokcie, dokladnie obejrzalam sie w lustrze, przemyslalam wplyw slonca hiszpanskiego na moje wlosy i nagle zrobilo sie dosc pozno....
Potem zjawilo sie Guru we wlasnej osobie i ... przeprowadzilo rewolucje w moich mocno juz ustabilizowanych i generalnie szanowanych metodach pakowania. Metody te to duzo marudzenia, duzo gadania, wiele wolania o uwage, potrzeba wspolczucia, szacowanie miejsca i ilosci, wyciaganie wszystkiego i ukladanie w kupki a na koncu wrzucanie do toreb, ugniatanie i wciskanie na sile. A potem ide na kawe i ciastko bo mi sie nalezy. Dodatkowym czynnikiem wspomagajacym pakowanie jest wypicie kilku kieliszkow wina przed rozpoczeciem udreki. Od lat wlasnie tak pakuje swoje zycie, a troszke go juz zapakowac w walizki musialam i wiem, ze te metody sie sprawdzaja. A bezczelne Guru przyszlo z kartka papieru, lista i kartonami i zaczelo pytac czego i kiedy bede potrzebowac. Co ja wieszczka jestem? Skad ja moge wiedziec jaka bedzie pogoda w ciagu najblizszego tygodnia? Chcialam zapakowac wszystko do wziecia ze soba, ale Guru stanowczo powiedzialo, ze nie potrzebne mi na 10 najblizszych dni 26 par majtek i ze bardzo chcialoby mnie zobaczyc przez ten krotki czas we wszystkich 13 parach butow. Moj bunt na nic sie nie zdal i nie moge ze soba zabrac czapki, bo podobno mi sie nie przyda. Podobno nie potrzebne beda mi tez trzy sukienki, choc do konca wciaz nie jestem przekonana. Potem sie poddalam - Guru spakowalo mi ksiazki, przynioslo lunch a ja lezalam w stresie na podlodze miedzy pudlami i walizkami.
Teraz jest po dziesiatej, a na moim lozku nie ma ani centymetra miejsca na mnie. Za to okazalo sie, ze mam dwa zestawy poscieli i okolo tuzina poduszek. One niestety za nic w swiecie nie chca wejsc do walizek... Boje sie zajrzec do szuflad w lozku, bo obawiam sie, ze tam tez kiedys wkladalam jakies rzeczy. Ciekawe gdzie je zapakuje...? Mam za to kubek herbaty, wizje imprezy i ciasta z dziewczynami o polnocy z okazji wyprowadzki, w tle gra mi Johnny Cash i jego 'Ring of Fire', swieczka pachnie rozami a przede mna Oxford i Devon. Mam tez bardzo fajne Guru, ktore mnie glaszcze kiedy mam swinska grype (juz mi przeszla) i dba o moje zdrowie psychiczne kiedy sie pakuje. Ba! Idzie ze mna sprawdzic czy zdalam na studia na przyszly rok i mnie potem niesie na barana do domu bo zdalam i to bardzo ladnie. A potem przynosi mi oliwki. Warto bylo sie pokluc implantem dla takiego Guru.
(konkluzji o pakowaniu nie bedzie, poniewaz pakowanie nie jest jeszcze skonczone)
Ale od poczatku - do pakowania podchodzilam dzisiaj cale rano. Obeszlam pokoj, wzrokiem oszacowalam posiadane przeze mnie przedmioty i ilosc potencjalnych pudel i tym podobnych i wyszlam z zalozenia, ze wszystko bedzie dobrze. Z ta optymistyczna mysla (uciszajac piskliwy glos w mojej glowie powtarzajacy: "Ale sie na tych szacunkach przejedziesz") postanowilam, ze nalezly mi sie prysznic a przy okazji wszelkie rodzaje dostepnych maseczek do ciala, wlosow i buzi. Potem doprowadzilam do porzadku wszystkie posiadane przeze mnie paznokcie, dokladnie obejrzalam sie w lustrze, przemyslalam wplyw slonca hiszpanskiego na moje wlosy i nagle zrobilo sie dosc pozno....
Potem zjawilo sie Guru we wlasnej osobie i ... przeprowadzilo rewolucje w moich mocno juz ustabilizowanych i generalnie szanowanych metodach pakowania. Metody te to duzo marudzenia, duzo gadania, wiele wolania o uwage, potrzeba wspolczucia, szacowanie miejsca i ilosci, wyciaganie wszystkiego i ukladanie w kupki a na koncu wrzucanie do toreb, ugniatanie i wciskanie na sile. A potem ide na kawe i ciastko bo mi sie nalezy. Dodatkowym czynnikiem wspomagajacym pakowanie jest wypicie kilku kieliszkow wina przed rozpoczeciem udreki. Od lat wlasnie tak pakuje swoje zycie, a troszke go juz zapakowac w walizki musialam i wiem, ze te metody sie sprawdzaja. A bezczelne Guru przyszlo z kartka papieru, lista i kartonami i zaczelo pytac czego i kiedy bede potrzebowac. Co ja wieszczka jestem? Skad ja moge wiedziec jaka bedzie pogoda w ciagu najblizszego tygodnia? Chcialam zapakowac wszystko do wziecia ze soba, ale Guru stanowczo powiedzialo, ze nie potrzebne mi na 10 najblizszych dni 26 par majtek i ze bardzo chcialoby mnie zobaczyc przez ten krotki czas we wszystkich 13 parach butow. Moj bunt na nic sie nie zdal i nie moge ze soba zabrac czapki, bo podobno mi sie nie przyda. Podobno nie potrzebne beda mi tez trzy sukienki, choc do konca wciaz nie jestem przekonana. Potem sie poddalam - Guru spakowalo mi ksiazki, przynioslo lunch a ja lezalam w stresie na podlodze miedzy pudlami i walizkami.
Teraz jest po dziesiatej, a na moim lozku nie ma ani centymetra miejsca na mnie. Za to okazalo sie, ze mam dwa zestawy poscieli i okolo tuzina poduszek. One niestety za nic w swiecie nie chca wejsc do walizek... Boje sie zajrzec do szuflad w lozku, bo obawiam sie, ze tam tez kiedys wkladalam jakies rzeczy. Ciekawe gdzie je zapakuje...? Mam za to kubek herbaty, wizje imprezy i ciasta z dziewczynami o polnocy z okazji wyprowadzki, w tle gra mi Johnny Cash i jego 'Ring of Fire', swieczka pachnie rozami a przede mna Oxford i Devon. Mam tez bardzo fajne Guru, ktore mnie glaszcze kiedy mam swinska grype (juz mi przeszla) i dba o moje zdrowie psychiczne kiedy sie pakuje. Ba! Idzie ze mna sprawdzic czy zdalam na studia na przyszly rok i mnie potem niesie na barana do domu bo zdalam i to bardzo ladnie. A potem przynosi mi oliwki. Warto bylo sie pokluc implantem dla takiego Guru.
(konkluzji o pakowaniu nie bedzie, poniewaz pakowanie nie jest jeszcze skonczone)
niedziela, 7 czerwca 2009
piątek, 5 czerwca 2009
Europa
Robie muffiny truskawkowe, bo wysypalo nam truskawki w sklepach. Szkoda, ze nie w ogrodkach, ale kazdy ma to, na co zasluzyl. Kuchnia nawet nie jest za bardzo zarzucona maka i rozbitymi jajkami i muffiny nie wybuchly w piekarniku. Widac, ze sie rozwijam.
Plotka plynaca Europa mowi, ze Moony tez robi dzis muffiny truskawkowe. Fajnie, bo to tak jakbysmy robily je razem, tylko na dwoch roznych koncach kontynentu. Przynajmniej w tym aspekcie jestem Europejka, z ktorej Europa moze byc dumna.
Europa moze tez byc dumna z moich mozliwosci jezykowych i elokwencji. I moze sie wstydzic za wszystkich lekarzy, ktorym wydaje sie ze cos osiagneli tylko poprzez skonczenie studiow medycznych. Mialam w tym tygodniu do czynienia z dwoma takimi zakompleksionymi przykladami i az mi ciarki z zalu dla nich przychodza. Ale w obu przypadkach to ludzie, ktorzy jeszcze pamietaja czasy kiedy lekarz w rodzinie to byl powod do dumy, szczegolnie na wsiach. Pozostaje mi tylko westchnac i stwierdzic jak w przypadku wiekszosci tego typu zachowan stwierdzic, ze to zawod taki, jak kazdy inny. A wykonywanie go z klasa zdarza sie coraz rzadziej.
Zeby nie bylo ze koncze smutno, w dniu w ktorym Guru skonczylo egzaminy (wszystkie 10), to na koniec bedzie bardzo wesoly pies. Az by sie chcialo nim byc na plazy. Psa nie znam, plaza jest w Devon. Zdjecie jest moje.
Plotka plynaca Europa mowi, ze Moony tez robi dzis muffiny truskawkowe. Fajnie, bo to tak jakbysmy robily je razem, tylko na dwoch roznych koncach kontynentu. Przynajmniej w tym aspekcie jestem Europejka, z ktorej Europa moze byc dumna.
Europa moze tez byc dumna z moich mozliwosci jezykowych i elokwencji. I moze sie wstydzic za wszystkich lekarzy, ktorym wydaje sie ze cos osiagneli tylko poprzez skonczenie studiow medycznych. Mialam w tym tygodniu do czynienia z dwoma takimi zakompleksionymi przykladami i az mi ciarki z zalu dla nich przychodza. Ale w obu przypadkach to ludzie, ktorzy jeszcze pamietaja czasy kiedy lekarz w rodzinie to byl powod do dumy, szczegolnie na wsiach. Pozostaje mi tylko westchnac i stwierdzic jak w przypadku wiekszosci tego typu zachowan stwierdzic, ze to zawod taki, jak kazdy inny. A wykonywanie go z klasa zdarza sie coraz rzadziej.
Zeby nie bylo ze koncze smutno, w dniu w ktorym Guru skonczylo egzaminy (wszystkie 10), to na koniec bedzie bardzo wesoly pies. Az by sie chcialo nim byc na plazy. Psa nie znam, plaza jest w Devon. Zdjecie jest moje.
wtorek, 2 czerwca 2009
Forum
Korzystajac z tego, ze jestem tego poranka wolna jak Statua Wolnosci w Nowym Jorku moge pochwalic sie swoimi ostatnimi osiagnieciami w dziedzinie grafiki i umiejetnosci obslugi Photoshopa.
Te osiagniecia ida w parze z niegasnaca miloscia do Kotow Birmanskich i tak oto klikajac na link ponizej wkroczycie w rozmruczany swiat najpiekniejszej rasy kotow. A Cicik bedzie Wam towarzyszyl przez caly czas, co powinniscie traktowac jako zaszczyt. Rzeczywistosc jest taka, ze Cicik towarzyszy waskiej grupie wybranych i towarzyszy im na wlasnych warunkach.
Zapraszam zatem na nowe, lepsze forum ze stara, swietna ekipa. Jest nas coraz wiecej i coraz ladniejsze mamy koty:
Te osiagniecia ida w parze z niegasnaca miloscia do Kotow Birmanskich i tak oto klikajac na link ponizej wkroczycie w rozmruczany swiat najpiekniejszej rasy kotow. A Cicik bedzie Wam towarzyszyl przez caly czas, co powinniscie traktowac jako zaszczyt. Rzeczywistosc jest taka, ze Cicik towarzyszy waskiej grupie wybranych i towarzyszy im na wlasnych warunkach.
Zapraszam zatem na nowe, lepsze forum ze stara, swietna ekipa. Jest nas coraz wiecej i coraz ladniejsze mamy koty:
poniedziałek, 1 czerwca 2009
Dzien Dziecka
Jestem dzieckiem, jestem leniem. Jest poniedzialek, za oknem piekne slonce, kilka minut po dziesiatej a ja ... w nowej pizamie, ktora przyszla do mnie az zza morza i ciesze sie lenistwem. Koniec studiow zdecydowanie rozleniwia. Guru mialo wczoraj kolejny atak nerwow i musialo byc wyglaskane i pocieszane. Dziekuje Milce za laciata czekolade prosto z Polski. Nic tak Anglikow nie cieszy jak laciata Milka. A swoja droga, to jak tez mozna psychologom wpakowac piec egzaminow w jednym tygodniu? Przeciez wszyscy ci wykladowcy od mozgu musza wiedziec, ze to dla ludzkiego umyslu nie najlepszy pomysl.
Moje Dziecko Cicikowate nawet nie wie, ze dzis tez jej swieto. Gdzies tam szaleje w najlepsze. I dobrze - koty swietuja dziecinstwo przez cale zycie, a Dzien Dziecka jest wtedy kiedy dadza troszke surowego mieska - towaru absolutnie zakazanego i wysoce pozadanego.
Mam wydrukowany kalendarz na caly miesiac i zaplanowane wszystko. Beda niespodzianki, beda imprezy, beda przeprowadzki, bedzie super. Co prawda przez dziewiec dni w tym miesiacu nie mam domu, ale mysle ze ktos mnie do siebie przytuli i przygarnie, wiec nawet znaki zapytania na moim planie miesiaca znikna.
A teraz ide zobaczyc co slychac poza moim lozkiem. Jestem leniem.
Moje Dziecko Cicikowate nawet nie wie, ze dzis tez jej swieto. Gdzies tam szaleje w najlepsze. I dobrze - koty swietuja dziecinstwo przez cale zycie, a Dzien Dziecka jest wtedy kiedy dadza troszke surowego mieska - towaru absolutnie zakazanego i wysoce pozadanego.
Mam wydrukowany kalendarz na caly miesiac i zaplanowane wszystko. Beda niespodzianki, beda imprezy, beda przeprowadzki, bedzie super. Co prawda przez dziewiec dni w tym miesiacu nie mam domu, ale mysle ze ktos mnie do siebie przytuli i przygarnie, wiec nawet znaki zapytania na moim planie miesiaca znikna.
A teraz ide zobaczyc co slychac poza moim lozkiem. Jestem leniem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)