sobota, 26 stycznia 2008

Koszmar jakim jest szukanie mieszkania w osiem osob

Ostatnie 20% baterii mojego iPka laduja sie nieporownywalnie dluzej niz pozostale 80%. Co to - jakies lepsze i gorsze procenty? Na mysl przychodzi mi tylko w porownaniu tanie wino pt. siarczany i nic wiecej, czyli Wino, Ktore Nigdy Nie Widzialo Winogron i dobra butelka Casillero del Diablo albo innego Cabernet. Lepsze i gorsze procenty.

Moony pojechal i jest mi teraz smutno.

Czeka mnie jutro powrot do prawdziwego zycia, a w jego sklad wchodzi uzeranie sie z ludzmi, z ktorymi szukam mieszkania. To prawdziwa droga przez meke, a jej jedynym plusem jest to, ze do czasu wprowadzenia sie do nowego miejsca bede wiedziec dokladnie z jakimi stworzeniami mieszkam. Jak sie okazuje najlepszym sposobem poznania czlowieka jest szukanie z nim wspolnie akomodacji studenckiej. A najwydajniejsza odmiana tego sposobu jest szukanie w osmio-osobowej grupie. Efekt gwarantowany po 10 dniach od rozpoczecia poszukiwan. Beda lzy, trzaskanie drzwiami, pomowienia i wrzaski. Ja nie uskuteczniam zadnego z powyzszych i mysle, ze tym tez czesci grupy podpadam. Jeszcze nie znalezli sposobu jak zmienic moje zdanie i podejscie. Oznajmianie wszechwiedzacym tonem, ze jestem materialistka nie zdalo egzaminu (moje "So what?" pozostalo bez odpowiedzi). Proby przekonywania mnie do racji z moimi niezgodnymi na razie tez nie odnosza skutku, a lzy nie zmiekczaja mi serca, bo to nie czas na sentymenty. Jak to dobrze, ze w przyszlym tygodniu wszystko to sie musi skonczyc, bo taka mamy umowe z wlascicielem jednego z mieszkan ktore zarezerwowalismy.

Ale jak powiedzialam - powrot do prawdziwego zycia czeka mnie dopiero jutro, wiec na razie unikne go poprzez wycieczke na film i herbate u Anity.

Brak komentarzy: