niedziela, 2 lutego 2014

Czego nie uczą w szkole, a powinni czyli szkoła życia

Historia pierwsza: Były takie czasy, że wystarczyły mi jeansy jako jedyny rodzaj noszonych spodni. Latem nosiłam spodnie lniane, a całą resztę roku jeansy. Miałam jedną parę spodni na wyjściowe okazje i aby uniknąć rozpaczy przy potencjalnych błędach w praniu i ogólnym utrzymaniu po prostu oddawałam je do pralni chemicznej. Problemy z prasowaniem do niedawna = 0. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że świat poszedł na przód a razem ze światem ja. Mam teraz w szafie przynajmniej cztery pary spodni, które jeansami nie są, do czyszczenia się nie nadają i wymagają prasowania. Co więcej, wymagają zaprasowania w kant, co jest (jak się okazuje) zupełnie ponad moje możliwości.

Historia druga: Mam piękny, nowy płaszcz, w którym od razu odpadł guzik. Guzik nosiłam kilka tygodni w kieszeni aż rzeczywiście zaczęło mi być wstyd, że jestem taka bez-guziczna. Guzik przyszyłam i co ten zrobił przy pierwszym założeniu? Tak, odpadł. Jak się okazuje przyszycie guzika do płaszcza też jest ponad moje możliwości.

Rozkręcenie kolanka pod umywalką jest dla mnie czarną magią, nie wiem też zbyt wiele o inwestowaniu oszczędności. Pomalowałam sobie sama w sypialni ściany i następnym razem na pewno zapłacę komuś pieniądze za to, żeby już więcej tej krzywdy ścianom nie robić. Jeśli chodzi o domowy budżet to radzę sobie lepiej, bo lata praktyki i zamiłowanie do tabelek w excelu dużo dały. Ale zapytajcie się mnie o ile za długie mam w sypialni zasłony i czy potrafię coś z tym dodatkowym metrem zrobić. Skończy się na tym, że oddam je do najbliższego krawca, który skasuje mnie za przejechanie po nich nożyczkami dwa razy tyle ile ich wartość rynkowa.

Wszystko to są czynności nie wymagające jakiejś ponadludzkiej inteligencji. No, bo przecież w czasie prasowania potrafię jeszcze robić masę innych rzeczy. Przyszycie guzika nie wyciska ze mnie ostatnich intelektualnych potów, ale to wcale nie znaczy, że przychodzi mi łatwo.

Troszkę się ostatnio mówiło o wprowadzeniu do szkół zajęć z finansów. Domowy budżet, jak założyć konto w banku, jak planować wydatki. Jak najbardziej. Moglibyśmy połączyć to razem z przedsiębiorczością (co za żart), przygotowaniem do życia w rodzinie (jeszcze większy żart) i nazwać je Przygotowaniem do Życia. Ani razu nie przydało mi się w życiu prawo Ohma ani wiedza o tym, że salamandra to gatunek chroniony. Chociaż będę to na pewno pamiętac następnym razem planując widząc salamandrę na dziale promocji w Tesco. Zanim to jednak nastąpi czemu nie nauczymy dzieci jak ugotować sobie makaron al dente, zaplanować budżet domowy, przyszyć guzik i nie wpaść w panikę przy pierwszym samodzielnym prasowaniu kantów?

Amen.

Na koniec Londek Zdrój - widok na Whitehall z Trafalgar Square:

1 komentarz:

Limonka pisze...

Krynicą mądrości jesteś. I przyszłość przed tobą. Może coś uda ci się zmienić? Żyję trochę dłużej od ciebie i prawo Ohma na sto procent nie przydało mi się nigdy, ale guzików za to musiałam przyszyć z kilka setek. Wniosek jest prosty jak twoje zasłony. Buźka