poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Co robiłam kiedy mnie nie było...

..czyli krótkie przypomnienie co działo się w ostatnim odcinku mojego życia. 

Nadchodzący czas raczej będzie wypełniony patrzeniem do przodu, więc muszę się w sobie zebrać i wreszcie zająć się zdjęciami. Takie podsumowanie ostatnich tygodni było motywacją w tym kierunku.

Fakty, które na zdjęciach widać to:

Orlando wciąż się na mnie złości, a Diego nie może doczekać się wiosny (Cicik spał):
IMG_9760Diego

Charlie rzucił we mnie śnieżką:
Charlie

Bo też było czym  rzucać:
Snowy birthday

Była też Wielkanoc
IMG_9852Easter

Moony tworzył:
Daria and the egg

A my z Limonką wyżywałyśmy się gastronomicznie:
Black ForestLemon curd


Na zdjęciach pominięto poniższe wydarzenia:

- stuknął mi kolejny rok w życiu. W ten wkroczyłam z bolącym zębem, ale za to w pięknych kolczykach. Prawdziwy dowód na to, że nie można mieć w życiu wszystkiego

- straciłam jednego zęba, ale dostałam dwie propozycje pracy. Kolejny dowód na tezę powyższą.

I to by było prawie na tyle. Następnym razem mam nadzieję będzie wiosenna teraźniejszość zamiast zaśnieżonej przeszłości.

sobota, 20 kwietnia 2013

Zaległości wszędzie, co to będzie?

Udało mi się osiągnąć zaległości prawie w każdej dziedzinie życia. Ja to jednak mam niezaprzeczalny talent. Sześć tygodni luzu w życiu zawodowym rozluźniło mi wszystko (łącznie z uzębieniem, ale o tym kiedy indziej). Blog zapomniany, zdjęcia jeszcze z lutego nieprzerobione, ale za to CV mam na najwyższym poziomie gotowości.

 W Rzymie byłam tak dawno, że tylko starożytni Rzymianie mają jakieś wspomnienia z tego wydarzenia, w domu byłam tyle razy, że wszyscy już myślą, że się wprowadziłam spowrotem do rodziców (po prawie dziewięciu latach byłaby plotka na całą okolicę....), a zima która dzisiaj na zdjęciach przeglądałam nie ma już nic wspólnego z aurą za oknem, gdzie nieśmiało zakwitły magnolie a ja wciąż czekam na troszkę słońca by to uwiecznić.

Moje drogi z Wielką Instytucją Europejską rozeszły się, ale jak pokazuje życie: "never say never", bo mój powrót najprawdopodobniej nastąpi już wkrótce. O tym na razie cicho-sza, bo najważniejsza jest papierkowa robota. Papierkowa robota to świętość i bez jej wypełnienia nie ma szans na życiowe spełnienie (szczególnie w sferze zawodowej).

Lżejsza o jednego zęba mam zamiar sobie zrobić wiosenne porządki w szafie i życiu. Pranie już poczyniłam a zdechłe owoce z miski w kuchni wyrzuciłam. Prawdziwi mężczyźni podobno nie jedzą owoców. Trzeba im je przemycać w jedzeniu jak psom tabletki. Inaczej się pochorują. To, moi drodzy, są naukowo udowodnione fakty.

To nie koniec rewelacji - będzie jeszcze rewelacja o cieście w kształcie statku pirackiego, ale dopiero po wciągnięciu ostatniej flagi na maszt będę mogła ewentualnie chwalić się tym osiągnięciem. Gdyby kariera w instytucjach europejskich nawaliła, a Kitkat nie była w stanie znaleźć pracy ratującej środowisko, to zawsze możemy razem założyć biznes cukierniczy!

Kiedy nadgonię zaległości fotograficzne będą nowe zdjęcia. Na razie musi na koniec wystarczyć Rzym w Lutym.

Rome