czwartek, 21 czerwca 2012

Uroki stolycy i pisanina wszelka




Trzeci dzień piszę jednego posta i chyba to znak, że nie powinnam go kończyć. Brak w nim lekkości i polotu i generalnie jakiś on taki nieudany. Nie żebym zawsze siliła się na błyskotliwość - większość tutejszej pisaniny jest tworzona pod wpływem chwili i nigdy więcej nie czytana, ale taki post jak ten (wyciskany) powinien się czymś wyróżniać. Najtrudniej jest wrócić do tego co się samemu pisało i stwierdzić, że to jakaś literacka (ha! ha! ha!) katastrofa. Rzucam to i nie wracam do niego. Raz na trzy lata robię na blogu porządki to może trafię na resztki tego wyciskanego posta. Pośmieję się ze swoich problemów tak jak się śmieję czytając stare pamiętniki.


Swoją drogą pamiętnik mi się skończył i w chwili desperacji sięgnęłam po zwykły zeszyt w linie. I pomyślałam sobie, że to jest piękna wymówka dla kupowania zeszytów. Zeszyty, kartki okolicznościowe i wszelkie inne gadżety ze sklepów papierniczych są moim słodkim grzechem. Dzisiaj na przykład nie mogłam się powstrzymać i zdobyłam piórnik z Unii Europejskiej (niebieski w gwiazdki). Leżał sobie u nas na stoliku z gadżetami w recepcji i wyglądał tak smutno w tłumie innych piórników, że nie sposób mu było odmówić. Tylko silna wola powstrzymała mnie przed podobną adopcją kwadratowej gumki do gumowania (też w gwiazdki). Aż by się chciało powiedzieć - Unia Europejska - nowy, czysty start. W końcu to gumka, a gumki są od naprawiania błędów.
Wracając jednak do zeszytów - teraz wiem, że mogę je kupować bez karnie i mówić, że to na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo kiedy skończy mi się pamiętnik i trzeba będzie uciec się do metod szkolnych. O tak.


Nie będę pisać o mojej pracy, bo wyjątkowo w tym tygodniu szkoda mi na to klawiatury. Próbowałam o niej właśnie pisać przez ostatnie trzy dni i jakoś ciężko to wychodziło. Rzucam to wszystko i wsiadam w najbliższego EasyJeta do Toskanii. Temat zamknięty. Jak już muszę mieszkać w UE, to przynajmniej gdzieś, gdzie jest ładnie a jedzenie jest dobre.


(troszkę przesadziłam, ale kto chciałby czytać czyjeś mdłe i życiowe wywodu, skoro można pisać kolorowo i dramatycznie? dramatycznie zatem wyobraźcie sobie jak ja równie dramatycznie pakuję te manatki i uciekam. ciekawe czy dotarłabym na lotnisko bez wracania z powrotem. magnetyzm stolycy moi drodzy, stolycy).


Na koniec będzie inna stolica. W przyszłym życiu urodzę się Duńczykiem i będę śmigać na rowerze (wodnym) po Kopenhadze.

Copenhagen

Brak komentarzy: