poniedziałek, 12 grudnia 2011

Post bez weny i drzewko

Czasami zastanawiam sie nad inwestycja w taki maly notatniczek.  Przysiegam, ze punktow do przemyslenia mialam ostatnio cala mase i za kazdym razem sobie myslalam, ze tak interesujacej kwestii na pewno nie zapomne i nie zostawie w spokoju. Z tym zostawianiem w spokoju to pewnie prawda, bo wiekszosc nurtujacych mnie kwestii w koncu do mnie wraca, ale czasem o nich zapominam na cale dnie i tygodnie (a o niektorych zapominam pewnie tez na dluzej). A gdybym miala taki maly notatniczek, to przez pierwszy miesiac pewnie zapominalabym, ze w ogole mam go przy sobie, kolejne dwa dni wstydzilabym sie go wyciagac w metrze zeby cos zanotowac a potem moze zaczelabym go uzywac. Albo znajac prawo Murphy'ego - mysli przestalyby do mnie przychodzic.

Wszystko to pisze dlatego, ze mialam jeszcze przed kolacja jasna wizje o czym sobie po kolacji napisze. Zjadlam nudle (nie w pudle), zasiadlam z herbatka i ... nici z weny. Albo nudle mnie zamulily albo herbatka nie pobudzila wstarczajaco. Wszystkie mysli, ktore teraz mi sie jawia sa dosc wtorne.

Swieta ida, moi drodzy. Swiat oszalal - tlumy sie cisna do sklepow bardziej niz normalnie i az strach pomyslec co sie stanie, kiedy obnizki zimowe zawitaja do Londka. Mikolajow, reniferow, sniezynek i koled ci w Londku dostatek. Wszedzie lampki i swiatelka i az trudno sie nie cieszyc. Nawet wszyscy w pracy odliczaja dni do Swiat a ci troszke bardziej wciagnieci w to szalenstwo powiesili sobie na biurkach lampki i  ustawili choinki. Nawet w Unia Europejska w calej swej beztwarzowej (nietwarzowej?) biurokracji poczyla ducha Swiat.

Ja tez czuje ducha swiat i dopinguje poczte, zeby wszystko pozamawiane przyszlo na czas. A potem z przyjemnoscia pojde na zakupy papiernicze w celu nabycia wstazek, bibulek i innych papierow. No i przy okazji moze kupie sobie ten maly notatniczek. Nastepna notka mialaby wtedy szanse byc troszke bardziej natchniona.

Na koniec bedzie drzewko. Drzewka sa zawsze dobre na koniec.

Brak komentarzy: