sobota, 14 maja 2011

Przerwa i recenzja

Przerwa w nadawaniu nastapila z przyczyn tych, co zwykle czyli przerwy w regularnym siedzeniu w internecie doprawionej fala strachu esejowego. Ostatni raz mialam okazje powiedziec sobie, ze "przy nastepnych esejach sie poprawie" po Bozym Narodzeniu. Oczywiscie sie nie poprawilam i z pierwotnych (ambitnych) planow nic nie wyszlo. Zostalo mi piec dni i jeszcze jeden esej do napisania. Ale nie bojcie sie o mnie - esej bedzie napisany i nawet bedzie mial piekna bibliografie. A w nagrode pojde do pubu z Willem B. O, tak tak - dobrze slyszeliscie z Willem B. Nie wiedzialam ze on tez bywa w pubach. No, ale jak podaja tam Pimm's No.1 to wlasciwie nie powinnam sie dziwic. 

Teraz bedzie update literacki mojego zycia czyli historia drogi przez meke, zwana tez "Shantaram"*. Ludzie nie czytajcie tego. Zaoszczedzcie sobie piec dych (oprawa twarda) i kupcie sobie za to poltorej kilo kadzidelek i swiec zapachowych z Indii. Dla bardziej wybrednych proponuje duzo Chai'u z Tchibo** - to bedzie dobry wydatek na troche-hinduski produkt. Sprawi Wam przyjemnosc i nie bedzie udawal czegos czym nie jest. "Shantaram" to inspirowana biografią autora historia czlowieka pogubionego i czlowieka bezsensownego. Uciekl z wiezienia za napady za bronia by wyladowac w Bombaju i od razu wmieszac sie w kolorowy tlum. Napisana kwiecistym jezykiem, idealizujaca slumsy trzeciego swiata i pelna pretensjonalych pseudo-filozoficznych wykladow, to jedna z najwiekszych strat czasu jakie ostatnio sama sobie zaoferowalam. 800 stron i czas, ktorego juz nikt mi nie odda. Podobno sa plotki o ekranizacj. Mam nadzieje, ze bedzie to jeden z tych nielicznych przypadkow w ktorych film jest lepszy od oryginalu. Ale w przypadku "Shantaramu" to naprawde zadne wyzwanie.Historia jest zawila i skomplikowana, ale nie ma tu jako-takiego watku przewodniego. Glowny bohater rzucany jest w wir przeroznych, nie zawsze polaczonych ze soba w przekonujacy sposob wydarzen. Przytlaczajaca ilosc przymiotnikow i wybujale opisy, nie wnoszace nic nowego do historii, to chyba najlepszy opis na styl pisarstwa Gregory'ego Davida Robertsa, autora ksiazki. Zdania w stylu "warknalem wrogo przez zacisniete zeby" sa czeste, a "spojrzalem w oczy zielone jak rajskie laguny w promieniach zachodzacego nad zlocisto-chmurnym niebem, odwaznego slonca" to wlasciwie najmniej skomplikowana metafora uzyta w ksiazce. Jest tez pseudo-filozofia, pseudo-moralitety i pseudo-guru. Posluze sie cytatem, bo nie sposob tej pretensjonalnosci opisac:
"“I don’t know what frightens me more, the power that crushes us or our endless ability to endure it" albo "Tyle tylko, że dusza nie zna kultury. Nie zna narodu. Nie ma koloru, akcentu ani tradycji. Dusza jest wieczna. Dusza jest jedna. A kiedy serce przeżywa chwilę prawdy i smutku, duszy nie da się uspokoić"
Wlasnie przeczytalam, ze "Shantaram" to druga w kolejnosci powiesc z zaplanowanych czterech z cyklu. Na razie jedyna napisana, ale autor intensywnie pracuje nad sequelem. Chyba czas na zakupy harbaciano-swieczkowe.

*Shantaram, Gregory David Roberts, wydawnictwo Swiat Ksiazki
** Tchibo Lakhimpur Chai jest jednym z lepszych gotowych herbat typu Chai, z jakim sie dotad spotkalam. Polecam go bardzo bardzo bardzo wszystkim, ktorzy lubia chai i herbate w ogole.

Brak komentarzy: