Swiat oszalal i po raz kolejny w ciagu ostatnich miesiecy postanowil przyspieszyc czas. Patrze na zegarek i oczom nie wierze - juz 11.30. Patrze w kalendarz - 2 grudnia. Zaraz, zaraz - kiedy sie ten grudzien zaczal, ze ja to przegapilam?
Wczoraj prezentacja (Film i Swiatowa Polityka), jutro prezentacja (La Union Europea - tym razem po hiszpansku) i tak mijaja mi ostatnie dni tego termu. Do przyszlego piatku musze tez napisac esej (Zanalizuj stanowisko Polski wobec Wspolnej Polityki Zagranicznej i Polityki Bezpieczenstwa Unii Europejskiej). Nie ma jak bycie studentem ostatniego roku. A jakas szalona czesc mojego mozgu mowi mi, ze dobrym pomyslem byloby zrobienie Masters. I slusznie - raz sie zyje i nalezy z mozliwosci przeroznych korzystac.
I tak to wlasnie marnuje cenny czas na pisanie bloga, a przeciez moglabym go spedzic na czytaniu o Polsce i o Unii.
Unia mi juz uszami wychodzi. Podobnie jak herbata zurawinowa, ale nie ma rady - wcinam zurawine, wcinam piata juz od miaja serie antybiotykow a moj pecherz jeczy ze nie lubi. Ja tez nie lubie - szczegolnie nie lubie jak mnie boli. Nie wolno mi pic kawy, nie wolno mi pic alkoholu i nie wolno mi pic za duzo czarnej herbaty. Moge za to w dowolnych ilosciach lykac wode i herbatke zurawinowa. I magiczne proszki, w ktore zaopatrzyl mnie Tata i ktore ulecza mnie ze wszytskich zyciowych problemow. A jak je poprosze to moze i esej za mnie napisza.
Tak naprawde do mam ochote isc ulepic jakas miche.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz