sobota, 8 marca 2008

Pink Floyd po raz pierwszy na tym blogu (toz to skandal!)


Wszystko mnie boli. Zeby zabrzmiec niesamowicie angielsko powiem, ze zaczelam pobierac lekcje tenisa i to jest powodem odkrycia zupelnie nowych miesni i stawow szczegolnie w nadgarstku i lokciu, ale i plecy czas spedzony wczoraj na korcie odczuwaja. Przyznam jednak, ze jak kazdemu ostatniemu snobowi bardzo mi sie podobalo i wcale nie bylo takie trudne. To tyle o mojej aktywnosci fizycznej.

Intelektualnie podejrzewam ze Marxa sprowadzilam juz do poziomu atomow jesli chodzi o analize i teraz pozostalo juz tylko rozszczepianie czasteczek socjalizmu na jeszcze mniejsze, ktore juz nikogo, poza moimi wykladowcami, nie obchodza. Ten weekend spedzam nad pluralizmem i nie uslyszycie o mojej skromnej egzystencji az nie skoncze, a wedlug rozkladu (tak, istnieje rozklad!) to nastapi w niedziele przed koncertem muzyki filmowej, na ktory sie wybieram.
Dodatkowo dokulturalnilam sie dzis najbardziej emocjonujaca wystawa sztuki od dobrych ... chcialam powiedziec lat i potem pomyslalam sobie o Dalim w Barcelonie, Miro w Barcelonie, Picasso w Barcelonie (lista jest dluga...). Niewazne - swietna wystawe obrazow zainspirowanych LP Pink Floyd i muzyka rockowa generalnie. Nic tak nie poprawia samopoczucia po ekonomii jak Back Catalogue w wersji calkiem troche bardziej artystycznej. Niech zyja Floydzi! (wiem, ze to brzmi jak banalne zakonczenie notki, ale "Niech zyja Floydzi" to uniwersalna konkluzja jesli chodzi o wiekszosc aspektow zycia,wiec tu zostanie).

Brak komentarzy: