Majac takie pioro zaraz czlowiekowi przerozne wielkie czyny, ktorych moze dokonac, na mysl przychodza. Az sie chce usiasc przed czysta kartka papieru i od reki wytworzyc jakis bestseller na miare Harry'ego Pottera (nawet nazwa piora sie wpisuje w konwencje). Albo chociaz jakis podniosly hymn lub sonet. Jeden przedmiot o takim ladunku estetyki jak moje pioro moze zmienic atmosfere w moim otoczeniu calkowicie. Nie wiem czy to zle, nie wiem czy to dobrze.
Poza tym niedziela coraz blizej. We shall see, we shall see. 3 tygodnie i wybory. Nastepne 4 i Mama przyjezdza. Kolejne 4 i do domu. Pozostaje tylko liczyc ze czas bedzie mijal mi szybko i przyjemnie. Jakos tak mnie nie napawa ten wyjazd przerazeniem. I to zle, bo moge sie pomylic calkowicie. Moze byc zupelnie inaczej niz mam nadzieje (i wyobrazenie) ze bedzie. Dobrze, ze Anita mnie odbiera z lotniska.