Alez mialam dzisiaj dzien pelen wrazen. Najpierw wycieczka do Ikei, ktora miala byc tylko krotkim wypadem po wszystko to, czego nam w mieszkaniu brakowalo. Ale z Ikea sie tak nie da - kazdy krotki wypad bardzo szybko sie przeistacza w wyprawe i konczy nierzadko debetem na koncie. Pokusy male i duze, drogie i na wyprzedazy, przydatne i nieprzydatne - oto Ikea. Przyjezdzasz myslac, ze wiesz co kupic a wychodzisz z wieszakiem na szafe, o ktorego instnieniu nawet wczoraj nie wiedzialas. Zaslon tez nie planujesz, a przywozisz ich stos. Swieczek masz juz tyle, ze mozesz otworzyc wlasny sklep - coz, z Ikei przywieziesz na pewno nowe.
Poza tymi atrakcjami przywiezlismy tez szafke do lazienki (nazwalismy ja Andy), ktora osobiscie poskladalam. Musialam uzyc srubokretu i to bylo wielkie osiagniecie, ale dopiero kilka godzin pozniej przyszedl prawdziwy postep - montowalysmy z Katy zaslone w lazience (nie dostala imienia). W ruch poszly nie tylko srubki i srubokrety, ale tez wiertarka (na korbke!) i ... pila. Wszystko zakonczylo sie szczesliwym zaiweszeniem zaslonki. Jej odcien pomidorowej czerwieni pieknie gryzie sie z naszymi gleboko-blekitnymi scianami. Jest naprawde uroczo. Szczegolnie, ze Andy tez jest czerwony.
Potem telefon od Anity: "Nie chcialabys troche popozowac jako modelka?" Coz, jesli prosi prezydent stowarzyszenia fotograficznego (przez Anite), to nie mowi sie nie. Ale praca to nielatwa. Co sie nasluchalam: "Your face is all wrong" czy "Don't want the orange filter she's already orange as it is..." itp. Ale dialog i komentarz sesji i tak naleza do Anity...
Anita: You're really scary.
Ja: I think it's the light
Anita (zdecydowanym tonem): No, it's your face.
(kurtyna, a wlasciwie pstryk przeslony)
A potem jeszcze mi nawrzucano na ragdollowym forum. I to zupelnie bez powodu! A to sie zdarza bardzo rzadko. Ale jesli moge cos napisac szczerze, to nareszcie znalazla se druga na swiecie osoba, ktora komplementy ode mnie potraktowala jak atak frontalny (nie ma jak klasa - komplement tez trzeba umiec przyjac, ale to bylo troszke na wyrost...). Zasugerowano cala mase paskudnych rzeczy na moj temat i gdybym byla bardziej emocjonalna i mniej w zyciu uslyszla pod moim adresem, to bym sie pewnie przejela. A tak... mysle sobie, ze ludzie po prostu nie potrafia walczyc ze swoimi kompleksami i sa w nich tak zakorzenieni, ze nawet szczerosc i ludzka pozytywna energie sa w stanie odczytac jako atak na swoja jakze szanowna osobe. Jakze smutni potrafimy byc my, ludzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz