Wytworzylam z siebie juz 100 postow. Jesli wziac pod uwage, ze blog dziala 428 dni (a dokladnie tyle mu dzis stuknelo), to znaczy ze srednio raz na 4 dni 6 godzin i 43 minuty pisze na nim nowego posta. To nie tak czesto jakbym chciala, ale czesciej niz myslalam, bo w koncu mam bardzo dluuugie okresy wakacyjne na przyklad, kiedy nie pisze wcale. Nie pytajcie mnie ile czasu zajelo mi obliczenie tych wszystkich numerkow wypisanych powyzej, bo to wstyd i ganba, jak mawial profesor Swadzba.
A jesli juz przy numerkach jestesmy, to umiem numerki w czterech jezykach i we wszystkich czterech musialam dzis swoich numerkow uzywac. Nie jest zagadka ze numerki po polsku znam na wylot. Te angielskie tez juz dawno przestaly mnie martwic i fascynowac. Uzywalam dzis tez liczb i numerkow na hiszpanskim, do ktorego wrocilam po przerwie. Ale nauczylam sie tez calkiem nowych, milczacych numerkow w jezyku migowym. Teraz moge Wam juz wymigac kiedy sa moje urodziny, jak sie nazywam i jaki jest moj ulubiony kolor. Jeszcze troche potrwa zanim bede mogla podyskutowac rekami o Traktacie Lizbonskim, ale nie od razy Rzym (Lizbone?) zbudowano, czyz nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz