sobota, 22 marca 2008

O niesnaskach miedzy-ludzkich, z ktorymi koty nie powinny miec nic wspolnego

Smutne mi sie wydaja wszystkie rozgrywki miedzy ludzmi na tematy, ktore dotycza dobra braci naszych mniejszych, a nie ludzi samych w sobie. Zarzuty o "elity", o wyzszosc i lepszosc jakos tak sa w moim zyciu na porzadku dziennym i tylko przykro sie robi, kiedy pomyslec ze wszyscy kochamy te same koty, a sporow nie potrafimy rozwiazac w ludzki sposob. Najlepsze okazuja sie pomowienia, zarzuty i absolutny brak zdrowego rozsadku.
Swiat milosnikow zwierzat rasowych ma do zaoferowania mase fantastycznych aspektow - dzielenie sie wiedza jest tylko jednym z przykladow. Jednak im dluzej sie ten swiat poznaje tym mniej jest on oderwany od szarej codziennosci. Ludzie, to tylko jednak tylko ludzie.
I tylko koty zupelnie nie obchodzi do jakiego klubu ich wlasciciele naleza. Moze powinnismy z nich wlasnie brac przyklad?

Duende za to jest zadowolona, bo spi ze mna w lozku. I w nosie ma nawet to ze jest Birma. Ba! Ja nawet nie obchodzi za bardzo to, ze jest kotem. Chce po prostu zebym pamietala w calym tym zgielku o kluby, rasy i wystawy, zeby ja nakarmic i wymiziac do spania. A moim zadaniem jest sprawic zeby byla szczesliwa - pod wzgledem zabaw, jedzenia, zdrowia i urody. To nas wszystkich - milosnikow kotow - laczy. Warto o tym pamietac.



sobota, 15 marca 2008

Wielkie odliczanie ------> mniej niz 1!


Skonczylo mi sie wszelkie jedzenie, no chyba ze zjem cream eggi, ktore wioze dla rodziny i popije je sosem cezar (tez dla rodziny). Sama wizja odstrecza.

Jak zwykle na niecale 24 godziny przed powrotem do domu siedze posrodku pokoju, ktory wyglada jakby przeszlo przez niego jedno z jakze czestych w Wielkiej Brytanii tornad. Pan Todaro lypie na mnie z lozka i nawet sie w jego kierunku nie odwracam. Wsadze go zaraz na dno walizki. I pewnie i tak bede musiala go wyciagac, mimo ze podrozowanie z nim w kabinie bardzo mnie niepokoi...

Faaker wytrzymuje okolo 20 minut bez baterii i potem bezczelnie i bez zapowiedzi idzie spac. Jakies rady, jak poprawic mu kondycje? Rzut mlotem? Skok na bungee z trzeciego pietra?
(zartuje, Faakera w zyciu bym nie wymienila, a poza tym kto uzywa laptopa bez baterii?)

Jutro o tej porze to juz zamiziam Cicika do plaskosci.

piątek, 14 marca 2008

Wszyscy skonczymy jako emo.

Podobno blog zaplanowal sobie przerwa na 5pm PDT. Ciekawe gdzie na mapie znajde strefe PDT. I coz to w ogole za bezczelnosci zaplanowac sobie przerwe bez zgody managmentu (chodzi o mnie).

Mam buty. Kupilam je sobie w przyplywie euforii koncowo-termowej. Sa piekne. Ale niestety nie zastapia odeszlych calkiem niedawno ecco i jestem w fazie poszukiwania butow do latania po swiecie. Nawet nie wiecie, jak takich butow jest malo. Mierzylam tez dzisiaj dzinsy. Pelno dzinsow. Znalezc dobre buty do latania po okolicy jest mniej wiecej tak trudno, jak znalezc fajne dzinsy. No chyba, ze sie chce rurki lub adidasy. Moze sobie kupie rurki i adidasy? Albo nie! Kupie sobie rurki, tenisowki w czachy, sweterek w poziome paski, uczesie sie z przedzialkiem kolo ucha i zostane emo. Bo eyeliner juz mam.

Poza tym mam sie calkiem dobrze. Dziekuje.

środa, 12 marca 2008

Wietrznie. w.o. ------> 4

Slucham U2 i jest mi calkiem dobrze i spokojnie. Na dodatek bylam w kinie, a to zawsze fantastyczny sposob na spedzenie popoludnia. Zupa dyniowa tylko ustabilizowala poziom zadowolenia z zycia. A za 4 dni do domu.

Gdyby jeszcze wiatr przestal sie wyglupiac i dal mi spac w nocy, to chyba bym spiewala ciagle radosne piosenki pod nosem. Po trzesieniach ziemi, wiatr pewnie nie powinien mi przeszkadzac, ale wierzcie mi, ze to nie byle wiatr. 80 mil na godzine to juz nie zarty, bo uszy czuja to az w podstawach mozgu, gdzie nagle sie robi chlodno. Juz nie mowie o tym, ze odpadaja wszelkie konwersacje na dworze a jesli jeszcze, nie daj Boze, pada to szanse na calkowita katastrofe z udzialem parasola wbijajacego sie w dach samochodu zaparkowanego na nastepnej przecznicy sa wlasciwie 2 do 1. A przyznam ze niefortunne byloby zderzenie sie parasola z dachem tego wypucowanego db9, ktore czasem mijam idac do Anity. Dobrze, ze na noc przykrywaja je taka specjalna derka dla autek. Chociaz db9 z parasolem w dachu, to nawet James Bond nie mial...

Poza tym chcialam zauwazyc, ze iPek jest duzo szczuplejsza (co czyni go automatycznie ladniejsza) wersja iPhone'a. Serio - ten drugi to po prostu grubas i gigant nawet w swojej kategorii wagowej.

niedziela, 9 marca 2008

Wielkie odliczanie od 6 do 0 ----> 6

Napisalam esej! I teraz jestem mroczna, niesamowita i moje ego jest wielce podbudowane, bo to nie jest zly esej. Moze nie jest tak dobry jak moj slynny esej o Leninie, ale w porownaniu z oczekiwaniami jakie wobec niego mialam, to jestem zachwycona tym, jak wyszedl. Eseje sa troszke jak psy rasowe na wystawie - trzeba realistycznie podejsc do wartosci jaka soba przedstawiaja i do niej dostosowac poziom swojego zadowolenia. (to chyba najgorsza metafora jaka kiedykolwiek wydalam na swiat blogowy).

Wlasnie sie rozejrzalam po swiecie ktory mnie otacza (tym najblizszym swiecie) i stwierdzilam ze pisanie esejow nie sprzyja utrzymywaniu porzadku. Szafa mi sie wysypuje (zwalam to jednak na jej miniaturowe rozmiary, a nie na nadmiar ciuchow, jak sugeruja niektorzy). Poza tym wypelzla tez na lozko i fotel, ktory jest najdalej od niej oddalonym elementem pokoju. Niedobrze. Iloscia luzno lezacych po pokoju kartek pewnie mozna by zalesic male pole, a ksiazki sa nawet w umywalce (wstalam zeby sie uczesac przed sniadaniem i w chwili utraty rozumu wszystko zostawilam kolo umywalki wychodzac z pokoju). Jedna z ksiazek smierdzi benzyna, wiec lezy na parapecie za oknem i tam chyba juz zostanie. Reszte grzecznie posprzatam i to bedzie pierwszy, jeszcze odlegly o 6 dni od tego prawdziwego, etap pakowania.

Zjem sobie teraz ciacho bananowe, a kto wie moze i z radosci kupie sobie buty.

sobota, 8 marca 2008


Ten jeden jedyny raz kiedy dzwoni do mnie Tata, ja nie mam przy sobie telefonu.
Nie mam tez prawa wiecej narzkac.

Pink Floyd po raz pierwszy na tym blogu (toz to skandal!)


Wszystko mnie boli. Zeby zabrzmiec niesamowicie angielsko powiem, ze zaczelam pobierac lekcje tenisa i to jest powodem odkrycia zupelnie nowych miesni i stawow szczegolnie w nadgarstku i lokciu, ale i plecy czas spedzony wczoraj na korcie odczuwaja. Przyznam jednak, ze jak kazdemu ostatniemu snobowi bardzo mi sie podobalo i wcale nie bylo takie trudne. To tyle o mojej aktywnosci fizycznej.

Intelektualnie podejrzewam ze Marxa sprowadzilam juz do poziomu atomow jesli chodzi o analize i teraz pozostalo juz tylko rozszczepianie czasteczek socjalizmu na jeszcze mniejsze, ktore juz nikogo, poza moimi wykladowcami, nie obchodza. Ten weekend spedzam nad pluralizmem i nie uslyszycie o mojej skromnej egzystencji az nie skoncze, a wedlug rozkladu (tak, istnieje rozklad!) to nastapi w niedziele przed koncertem muzyki filmowej, na ktory sie wybieram.
Dodatkowo dokulturalnilam sie dzis najbardziej emocjonujaca wystawa sztuki od dobrych ... chcialam powiedziec lat i potem pomyslalam sobie o Dalim w Barcelonie, Miro w Barcelonie, Picasso w Barcelonie (lista jest dluga...). Niewazne - swietna wystawe obrazow zainspirowanych LP Pink Floyd i muzyka rockowa generalnie. Nic tak nie poprawia samopoczucia po ekonomii jak Back Catalogue w wersji calkiem troche bardziej artystycznej. Niech zyja Floydzi! (wiem, ze to brzmi jak banalne zakonczenie notki, ale "Niech zyja Floydzi" to uniwersalna konkluzja jesli chodzi o wiekszosc aspektow zycia,wiec tu zostanie).

środa, 5 marca 2008

Mysle (to dobry znak)

Powinnam pisac esej o racjonalizmie i pluralizmie, a zamiast wstukiwac "Mancur (swoja droga co to za imie?) Olson" w google, wstukuje "kolej trans-syberyjska".
Czyli mysle o wakacjach i jak zwykle o tej porze roku jestem zdezorganizowana. Bardzo lubie te miliony planow na sekunde, ale wiem z realistycznego punktu widzenia, ze tylko czesc zostanie sfinalizowana. I ze niektorych procesow sie nie da absolutnie przyspieszyc, wiec moge tylko podskakiwac z niecierpliwosci. Ale i oczekianie i wyszukiwanie sprawia mi przyjemnosc. Na dodatek do tego stopnia ze esej stanal w punkcie nie tylko martwym, ale juz zimnym. Biblioteka nie pomogla stwierdzajac, na moje pytanie o pewna ksiazke, ze "gdzies jest". "Gdzies jest" tez na amazonie, ale od tego mam biblioteke zeby mi pomagala w nauce. Przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia. Bo w praktyce po prostu stracilam czas i ochote na pisanie eseju.
Wole czytac o Iranie.

Czytam tez "Bastion" i w zwiazku z tym od tygodnia mam same przerazajace sny. Co noc ktos umiera i co noc sie budze, cieszac sie ze to tylko sen, bo uczucia w koszmarach absolutnie niczym nie roznia sie od tych w rzeczywistosci. I dlatego jestem zdania, ze jednym z najpiekniejszych ziemskich doswiadczen jest ulga po przebudzeniu sie z wyjatkowo okropnego snu. Rzeczywistosc moze byc lepsza od calej masy wizji.

Chcialam jeszcze dodac, ze lubie zycie mimo ze ono sie czasem bardzo stara zeby bylo inaczej, zrzucajac na mnie eseje. A poza tym mam Toblerone. I plany na przyszlosc. I dwa oczka (a nie cztery jak do niedawna). Teraz juz sobie ide.