Slucham U2 i jest mi calkiem dobrze i spokojnie. Na dodatek bylam w kinie, a to zawsze fantastyczny sposob na spedzenie popoludnia. Zupa dyniowa tylko ustabilizowala poziom zadowolenia z zycia. A za 4 dni do domu.
Gdyby jeszcze wiatr przestal sie wyglupiac i dal mi spac w nocy, to chyba bym spiewala ciagle radosne piosenki pod nosem. Po trzesieniach ziemi, wiatr pewnie nie powinien mi przeszkadzac, ale wierzcie mi, ze to nie byle wiatr. 80 mil na godzine to juz nie zarty, bo uszy czuja to az w podstawach mozgu, gdzie nagle sie robi chlodno. Juz nie mowie o tym, ze odpadaja wszelkie konwersacje na dworze a jesli jeszcze, nie daj Boze, pada to szanse na calkowita katastrofe z udzialem parasola wbijajacego sie w dach samochodu zaparkowanego na nastepnej przecznicy sa wlasciwie 2 do 1. A przyznam ze niefortunne byloby zderzenie sie parasola z dachem tego wypucowanego db9, ktore czasem mijam idac do Anity. Dobrze, ze na noc przykrywaja je taka specjalna derka dla autek. Chociaz db9 z parasolem w dachu, to nawet James Bond nie mial...
Poza tym chcialam zauwazyc, ze iPek jest duzo szczuplejsza (co czyni go automatycznie ladniejsza) wersja iPhone'a. Serio - ten drugi to po prostu grubas i gigant nawet w swojej kategorii wagowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz