Nafaszerowana aspiryna i witamina C, nakarmiona wloskim jedzeniem przez Guru i zaopatrzona w 10 opakowan chusteczek higienicznych postanowilam wstac z lozka i napisac cos na blogu. Troszke czasu minelo, ale prawda jest taka ze za duzo mysli mi w tym czasie umknelo zeby je teraz probowac wszystkie pozbierac i poukladac.
Bedzie wiec o moim radiu, ktore sie zepsulo i ktore magicznie naprawilam. Radio zespulo sie ktoregos dnia bez zapowiedzi - zamiast grac muzyczke na budzenie postanowilo wydawac z siebie wielce nieseksowne "biiiip". Zabralam wiec radio i iPoda (ktory byl glownym podejrzanym - w grudniu skonczyl 2 lata a urban legend mowi, ze dwuletni iPod to juz staruszek w swiecie nowoczesnej technologii 3G) do blyszczacego od niesamowitosci i samozachwytu sklepu Apple'a. Panowie Applowie (tzw. Geniusze. mhm. serio. nie zartuje. Geniusze.) zebrali sie nad moim iPodem i razem oglosili ze problem lezy w radiu a nie w iPku. No, jakze by inaczej - przeciez ich wlasny, blyszczacy niesamowitoscia i nieskazitelnoscia produkt (czytaj iPek) sam z siebie nie ma prawa sie zepsuc. Winny Harman, winni ludzie z JBL. Apple sie nie psuja. Nie pozostalo mi nic innego jak uwierzyc panom Geniuszom i napisac maila do JBL. Oni odpisali ze lepiej zadzwonic. Przez internet podobno nie lecza, ale przez telefon tak. Co za czasy nastaly? To telefon jest teraz spowrotem en vogue? Postanowilam ze zadzwonie kiedy indziej. Wlasciwie budziki z mila muzyczka to zaprzeczenie budzikow. Juz sie zdazylam przyzwyczaic do zepsutego radia kiedy malujac paznokcie u stop oparlam sie o biurko i radio przestalo grac muzyczke tak ogolnie. A jak poruszylam biurkiem jeszcze troche to zaczelo grac znowu. Po kilkunastu probach doszlam do wniosku ze problem lezy w ... styku. iPek za luzno siedzi i albo cos nie dociera z radia albo z niego. Wystarczy jednak, ze sie go wyprostuje i ... wszystkie sygnaly sa przekazywane z jednej maszyny do drugiej. Problem polegal na tym, ze zeby sluchac muzyki, badz slyszec budzik musialabym podtrzymywac swoj sprzet reka, co nie byloby najwygodniejszym rozwiazaniem szczegolnie w czasie snu. Na szczescie bozia/natura/ewolucja/rodzice dali mi rozum i taka oto rozwiazalam swoj problem:Teraz juz wszyscy wiemy do czego sluza olowki w Ikei. A ja wiem, ze jednak zabieranie ich grasciami przez lata mialo swoj sens! Zadne 3G, zadne touchpady, iPady i inne niesamowite technologie nie zastapia prostego (zeby nie powiedziec prostackiego) olowka z Ikei. Panowie Geniusze moga sie schowac. Teraz ja blyszcze niesamowitoscia i samozadowoleniem. Niech zyje Ikea!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz