Mam cala sterte literatury (w szerokim tego slowa pojeciu) przy lozku:
- Tori Amos Comic Book Tatoo
- International Relations Theories
- Communist Manifesto
- Album Polska Ginaca
- 'Prezydenci' Longina Pastusiaka
- nowego, styczniowego KOTa
Świat krzyczy ze nie pisze eseju, choc wczoraj przyszla do mnie, stojac (stalam ja, nie ona) w kolejce po Wyborcza, inspiracja. Konflikt w Gazie i rezolucja ONZ zapalily ta lampke, ktorej mi od srody brakowalo. I jak przez 48 godzin nie umialam wybrac pytania na esej, tak stojac w tej nieszczesnej kolejce splynal na mnie nie tylko wybor pytania ale i caly motyw przewodni eseju. Tak mnie to zmeczylo, ze uznalam sobote jako dzien pelen pracy intelektualnej. Reszte dnia nie robilam juz nic. A teraz siedze i mysle od czego zaczac. Slowo 'globalizacja' powoduje ze mam ciarki obrzydzenia na plecach. Ile razy mozna dyskutowac o globalizacji? Co to zmienia? Ale jak mus, to mus. A pomysl na esej jest dobry. Zniszcze globalizacje, zniszcze ONZ (ktos sie tym powinien zajac), zniszcze 'pokoj na swiecie' wraz z rownioscia. Wszyscy jestesmy politycznymi egoistami i to wlasnie panstwo jest najwazniejsza jednostka na arenie miedzynarodowej. Nie ONZ, nie Unia Europejska, nie Oxfam i inne LiveAid. Sorry, Bono. Bez wsparcia konkretnych glow, konkretnych panstw nic nie zdzialamy. I o tym bedzie moj smutny esej.
Lolo byl dzis na spacerze na sniegu. Okazalo sie, ze tak naprawde nie jest norweskim lesnym. Jest chyba syjamskim dzunglowym, bo snieg mu nie przypadl do gustu. Juz nie mowiac o minusowej temperaturze.
I na koniec cos z zupelnie innej beczki - Chorzow troszke sentymantalny:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz