Jak wszyscy wiemy najlepszym czasem na pisanie notek na blogu jest druga rano, czasu domowego. W koncu gdzies tam na swiecie jest dopiero tea-time albo moze obiad, wiec pora jest calkiem normalna.
Zmeczenie mnie dzisiaj doprowadzilo do takiej ilosci bledow, ze powinnam byla, jak grzeczny pierwszaczek, byc w lozku po Wieczorynce. Nic z tego. Pytanie brzmi czemu? Otoz spanie to ostatni pomysl na jaki sie wpada w akademiku. Zycie sie dzieje za szybko i szkoda czasu na marzenia senne - rzeczywistosc jest duzo bardziej porywajaca. I tak od polowy dawno juz zeszlego tygodnia powtarzam sobie, ze w koncu sie wyspie. Brak snu w polaczeniu z absolutnym przymusem powtorki (sesja niestety sie sama nie napisze...) jest najmniej rozsadnym polaczeniem na jakie ostatnio wpadlam. Koncze to szalenstwo i oficjalnie biore sie za siebie. Rzucam tez diete w akademiku, bo na pewno nie wspomaga szarych komorek - za duzo jest dobrych knajp i ekscytujacych sklepow dookola, zeby jesc ziemniaki z fasola.
Viva la revolucion! (ide spac i nie nastawiam budzika - wyspie sie i zadne trzesienie ziemi tego nie zakloci!)
1 komentarz:
Gomen kudasai.
Prześlij komentarz