czwartek, 1 maja 2008

Moda, szafa i Kazachstan

Mam bluze z kapturem i kangurza kieszonka. Teraz naprawde brakuje mi tylko adidasow zeby stracic reszty stylowej godnosci. Nie zobaczycie mnie w tej bluzie chyba ze to bedzie dzien prania. W adidasach mnie nigdy nie zobaczycie.

Wczoraj Anita padla, gdy rozmawiajac o warunkach w jakich lubie mieszkac, powiedzialam, ze musze miec przynajmniej szafe, jesli nie mam mozliwosci miec garderoby, aby byc szczesliwa. I dodalam "Dolce&Gabbana and hanging rails DON't mix. Full stop." Za nic nie dam sie wcisnac w przyszlym roku do tego pokoiku bez szafy, ale za to z wieszakiem na ciuchy. Na szczescie Anita mnie zna i kocha taka jaka jestem. W garderobie i Calvinie Kleinie. I wie, ze nie jestem az taka zla, jak czasem sie wydaje. Po prostu mam duzo roznych rzeczy i musze je miec gdzie trzymac.

Brzmie jak totalny obywatel Kazachstanu czy innej bylej czesci bylej republiki radzieciej. I trudno - wieszakow nie chce i juz. Jesli komus nie pasuje, to moze ewentualnie mi powiedziec i ja sie tym wielce przejme.

A tak w ogole jest piekny maj za oknem i nawet grad mnie nie przekona ze jest inaczej. Za 44 dni koniec roku akademickiego. A za tydzien koniec zajec. Niech zyje maj!

1 komentarz:

Martyna Magdalena pisze...

chyba jednak jestes odrobine fashion victim ;P ale bez tego nie bylabys soba i wtedy bym Cię tak bardzo nie uwielbiala :)


szafa jest niezbedna ,zgadzam sie, nawet jesli chcesz w niej powiesic bluzy z kapturem.

a adidasy nie sa zle. nie dramatyzuj!