A zgadnijcie kogo odwiedza rodzice w przyszlym tygodniu?
Ostatnie
kilka dni spedzilam na gonitwie. Poza tym o malo nie zostalam nalogowym
uzytkownikiem waleriany (albo innej melisy). Moja sytuacja zawodowa
jest rozchwiana jak nastolatka po jednym piwie. W poniedzialek nie
wiadomo nic. We wtorek jest dobrze, w srode jest zle, w czwartek rano
zostaje poinformowana, ze nie mam wplywu na swoja sytuacja a w czwartek
po poludniu sciagaja mnie spowrotem do biura bo musze dzialac. JUZ.
NATYCHMIAST! Trzy tygodnie minely bez ani jednego maila, a tu nagle
osiem nieodebranych. Jesli kiedykolwiek bedziecie chcieli zostac
zrekrutowani przez instytucje europejskie, to uzbroicie sie w
cierpliwosc wieksza niz ta potrzebna do wychowania szczeniaka zeby nie
sikal w przedpokoju. I w duza ilosc wina raz na jakis czas. Ja w
czwartek musialam sobie po drodze kupic flaszke i na nic tak nie
czekalam jak na moment kiedy naleje sobie kieliszek. A potem herbata z
rumiankiem i bezsenna noc. Poza tym warto miec dobre wsparcie (im
bardziej imponujace nazwisko za Wami tym lepiej) i starac sie wygladac
jakby zaden stres nigdy Was nie dotyczyl. Nerwy niech Wam puszczaja
dopiero w domu, albo jak w moim przypadku w metrze kiedy nie umiem sie
skupic na ksiazce.
Jeszcze ostatnia rada z poszukiwania pracy - idac na rozmowe o prace warto miec ze soba dodatkowa spodnice. Albo omijac kawiarek, ktore maja tendencje do rozlewania sie na wszystkie strony swiata.
(odpowiedz na pytanie: moi!)
A tu zima w Anglii:
2 komentarze:
Czyli poszukiwania pracy to najkrótsza droga do alkoholizmu. No, no..
Dla tych o slabszych nerwach prawie na pewno :P
Prześlij komentarz