Caly dzien sie dzisiaj przeprowadzalam.
Problem re-emigracji sie rozwiazal z samego rana po ostatniej notce. Ryanair nie bedzie od konca marca oferowal polaczenia Bristol-Katowice. Zostalismy zeslani do Krakowa na pomaranczowe EasyJety. I wbrew pozorom nie narzekam - dodatkowe piec kilo bagazu jest wlasciwie nagroda, a nie kara. Tym bardziej, ze ceny podobne. Ale jakis smutek zostaje - mialam tak blisko na lotnisko. Guru pojechalo do domu i mi nie moglo pomoc sie przeprowadzic. Ale morze wzywalo guru bardzo i nie bede sie z morzem mierzyc. Tym bardziej ze przeprowadzanie sie wcale nie jest az takie kuszace. Efekty sa za to niesamowite. Mam teraz tyle miejsca ze moge sie turlac po podlodze. I sie turlam w przerwach w rozpakowaniu. A w wolnym czasie od turlania spedzam caly czas z Oscarem i Anita i jest tak, jak bylo w St.Clare's. Tylko pana Lazdy brakuje. Chyba napisze do niego na Facebooku zeby pozbieral swoj genialny tylek na swoj genialny motor i wpadl do nas, bo jest swietnie.
Mam Total Film a na okladce jest Wolverine. Zycie jest dobre. Mam tez niestety katar, ktory juz prawie zniknal. Po raz kolejny stara zasada reklam 'Zywca' sie sprawdzila - 'prawie' robi wielka roznice.
1 komentarz:
Wolverine na okladce! *skacze* Ja chce :D
Ty sie tam turlaj na zdrowie, bo w domu tez wlasiciwie wiele miejsca na to nie masz :P
Mua :*
Prześlij komentarz