czwartek, 31 stycznia 2008

Wszyscy jestesmy cicikami

Jako ze i tak juz dawno postanowilismy (my - smeagol i gollum i cala reszta), ze chodzenie spac przed polnoca nie zdaje egzaminu ani nie przynosi spodziewanych efektow i satysfakcji, to rownie dobrze mozemy tu cos napisac. A dzisiaj jest czym sie pochwialic.

Horrory szukania mieszkania juz za nami i przeszlismy do etapu biurokracyjnego, w ktorego to sklad wchodza spacery od biura do biura (duzo), papier (duzo), pieniazki (duze) oraz cierpliwosc (bardzo duza). Stwierdzilismy ze dzielenie sie sypialniami byloby na razie za duzym stresem psychicznym i odkladamy je na, nieokreslone jeszcze, pozniej. Chociaz musze przyznac, ze po wszystkich stresach ostatnich tygodni az by sie chcialo znow wdac w jakas sprzeczke z trzaskaniem drzwi i wyzwiskami. Bedzie mi tej paranoi brakowac. Ale to nic - paranoja mieszka tylko pietro nade mna i w kazdym momencie bede mogla do niej zajrzec i sprowokowac ewentualna awanture, jesli stwierdze ze mi za nudno w zyciu.

Wizja nudy w zyciu moze sie nawet sprawdzic, jesli wezmiemy pod uwage ze w przyszlym roku Julien (w taksi) nie bedzie juz niestety moim mentorem. Tak sobie teraz mysle i stwierdzam, ze nie wiem czy pamietam jak wygladalo zycie bez Juliena. Ach, te telefony o wpol do dziewiatej rano i stwierdzenie "Chyba Cie nie obudzilem" (studenci polityki nie wypelzaja z lozek przed dziesiata w tygodniu, bo i tak nie maja wczesniej zajec...), te spotkania na "minute temu", te notatki zorganizowane a'la niemiecka kartoteka (przysiegam, ze Julien prasuje swoje zeszyty zelazkiem nie zapominajac o doprasowaniu dokladnie rogow), te zmartwienia czy znajde droge spowrotem do pokoju, kiedy wlasnie z niego przyszlam. Julien to mniej wiecej taka moja mamusia, jaka ja jestem dla Cicika. Z ta jednak roznica, ze ja nie jestem malym, bialym, wiecznie skonfudowanym kotkiem o ogromnych niebieskich oczach. Chyba. Julien tego ale nie zauwazyl. I dba o mnie dalej.

1 komentarz:

Martyna Magdalena pisze...

To moze Julien zamieszka z wami?
:D