No i nagle, zupelnie bez zapowiedzi (nie liczac tych ostatnich 365) zrobil sie rok 2008. I pewnie wszyscy wokol sie podsumowuja, a mnie jak zwykle w takich przypadkach nie napadaja refleksje. Zawsze sobie obiecuje, ze juz nastepnym razem wytworze piekne podsumowanie, takie szczere i prawdziwe. I nigdy z tych obietnic nic nie wychodzi. Moze moim nowo-rocznym postanowieniem bedzie, ze sie pod koniec 2008 podsumuje? Ok, niech tak bedzie.
Jestem w domu i to kocham. Raz jest dobrze, raz jest mniej dobrze (na przyklad kiedy boli mnie oko i na dworze jest -13) ale ogolem jest dokladnie tak, jak w domu byc powinno. Czuje, ze dobrze spedzam swoj czas. Nie marnuje go ale tez go nie naduzywam. I jeszcze mam go sporo - to komfortowe uczucie. Szczegolnie komfortowe na progu Nowego Roku.
Somebody z komentarza do poprzedniej notki - nie mam seledynowego pojecia kim jestes - ujawnij sie prosze, bo lubie sobie grzebac w przeszlosci (zamilowanie do historii mam w genach i nic na to nie poradze). Tylko musisz mi dac wiecej szczegolow.
Dwa eseje napisane. Rola edukacji w rozwoju ekonomicznym i efektywnosc sankcji juz za mna. Zostal tylko "global citizenship", o ktorym powinnam cos juz wiedziec - w koncu z jakiegos powodu spedzilam w samolotach juz prawie tydzien mojego zycia. Ponad 164 godziny. A w tym miesiacu dodatkowy dzien roboczy w powietrzu przede mna.
Koncze dzis 7577 dni. Czy to nie urocze?
----------------
A swoja droga - zapraszam wszystkich do lektury styczniowego Magazynu KOT i podzielenia sie opiniami na temat mojego artykulu.
1 komentarz:
kupie "KOTa" i przeczytam ,a potem podnise kciuk do gory ,albo spuszcze w dol :P
Prześlij komentarz